MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo sędziego w krotoszyńskim parku. Tą zbrodnią żyło przedwojenne miasto!

Łukasz Cichy
Łukasz Cichy
Tą zbrodnią żył przedwojenny Krotoszyn
Tą zbrodnią żył przedwojenny Krotoszyn Tajny Detektyw / domena publiczna
13 czerwca 1933 r. w parku miejskim w Krotoszynie doszło do tragedii. Do sędziego tutejszego sądu Tadeusza Brochwicza-Arendta padły cztery strzały rewolwerowe, które raniły sędziego. Mimo to zdołał on powstrzymać sprawcę, który trafił do aresztu. Stan sędziego był na tyle poważny, że zmarł 36 godzin później. Sprawcą był Walenty Ramięga z Rzemiechowa, który został w listopadzie 1932 r. skazany na 2 lata więzienia, a w wyniku złożenia apelacji został warunkowo zwolniony.

Spis treści

Poszło o dzierżawę ziemi

W 1931 r. wdrożono przetarg na kilkuhektarowe gospodarstwo, którego dzierżawcą był właśnie 56-letni Walenty Ramięga. Przetarg obejmował kolejne 6 lat. Dał on 1 tys. zł właścicielce bez żadnego zabezpieczenia. Ponadto przy zawarciu umowy Ramięga zapłacił czynsz za pół roku z góry - 150 zł. W drugim terminie zażądał on zwrotu sumy, jednak właściciele Marianna i Jan Waleńscy przeciwstawili się, a sędzia Tadeusz Brochwicz-Arendt, który prowadził w Sądzie Grodzkim w Krotoszynie sprawy cywilne i egzekucję nieruchomości wniosek oddalił. W międzyczasie właścicielem ziemi został ich szwagier, niejaki Dyba. Ramięga zeznał później, że Waleńscy straszyli go zabiciem żony, a Dyba utrudniał mu życie na każdym kroku. Chciano go też wyrzucić na bruk. Ramięga chciał się wyprowadzić, gdyby tylko odzyskał owe 1 tys. zł. Był zmuszony sprzedać bydło i popadł w nędzę. Wobec gróźb kupił w maju w Kaliszu broń krótką. Zdaniem sołtysa Rzemiechowa Rogalki Ramięga cieszył się dobrą opinią, był spokojny, nie robił awantur i nikomu nie przeszkadzał, w przeciwieństwie do Waleńskich. Sołtys również słyszał wielokrotnie, że przez Arendta przepadła mu kaucja i jest zrujnowany.

Walenty Ramięga urodził się 28 grudnia 1876 r. w Ferdynandowie w powiecie tureckim. Był żonaty i miał piątkę dzieci (najstarsza córka pisała pogróżki do sędziego). Przyjazd do powiatu krotoszyńskiego miał być szansą na lepsze życie.

Sprawca planował swoją zemstę!

Już w połowie 1932 r. sędzia otrzymywał pogróżki od Ramięgi. Sprawca groził śmiercią, o ile nie otrzyma swojej kaucji. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Ostrowie został on skazany na 2 lata więzienia. Wniósł on zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, który z kolei uchylił areszt i w wyniku rozprawy zawiesił wykonanie kary. W końcu stycznia 1933 r. Ramięga wyszedł na wolność. W krotoszyńskim sądzie toczyły się jednak sprawy o zapłatę czynszu i eksmisję. Od spraw tych odsunął się sędzia Arendt. Sędzia orzekający tłumaczył, że sędzia Arendt nie ma z tym nic wspólnego, jednak w głowie sprawcy już rodził się plan zemsty.

Dzień zemsty!

13 czerwca 1933 r. Ramięga zaczekał na Arendta w okolicy sądu i oddał do niego dwa strzały.

-Od tej chwili sędzia Arendt znajdował się pod jego stałą obserwacją. Mściwy morderca z daleka śledził każdy krok młodego sędziego. Przygotowywał się z całą premedytacją do wykonania zamachu. Aż nadszedł dzień 13 czerwca – pisał ówczesny Tajny Detektyw (zachowaliśmy oryginalną pisownię).

Ramięga nie planował go zabić.

-Nie chciałem go zabić, chciałem tylko postraszyć, skaleczyć w nogi. Cztery razy strzeliłem, dwa razy pod nogi, dwa razy w szamotaniu - tłumaczył.

Sprawca podbiegł do sędziego i zadał pytanie:

-Za co mnie pan sędzia tak pokrzywdził? - dopytywał.

Gdy sędzia to usłyszał, przypatrzył się, odwrócił i poszedł dalej. Dopiero wówczas Ramięga z odległości 6-7 kroków oddał dwa strzały.

-Ja ci teraz wymierzę sprawiedliwość - wykrzyczał Ramięga.

Pierwszy chybiła, a drugi trafił go w udo. Sędzia próbował schronić się za drzewem i wyciągnął broń z własnej kieszeni. Wtenczas zbrodniarz podbiegł i zaczął celować w głowę. Wywiązała się szarpanina, w wyniku której sędzia otrzymał dwa kolejne strzały w klatkę piersiową i brzuch. W tym samym czasie w okolicy znaleźli się urzędnicy sądu i przechodnie. Sprawca został zatrzymany, a sędzia zmarł po 36 godzinach.

Pogrzeb odbył się 17 czerwca 1933 r. i był wielką manifestacją krotoszyńskiego społeczeństwa. Ciało zostało odprowadzone z Kostnicy Szpitala Miejskiego na cmentarz parafialny w Krotoszynie (grób niestety już nie istnieje...). Z kolei msza żałobna odbyła się tego samego dnia o godz. 10:00 w farze. Udział wzięli w nim sędziowie Sądu Okręgowego w Ostrowie i Sądu Grodzkiego w Krotoszynie, a także matka oraz brat Edward Arendt, adwokat z Katowic.

-Pogrzeb ten był żywiołową manifestacją przeciw ohydnemu zamachowi, dokonanemu na osobie ś.p. sędziego Arendta. Nad trumną zmarłego scharakteryzował p. Prezes Sądu Okręgowego Plejewskl w imieniu władz ś.p. sędziego Aredta w wyniosłym przemówieniu życie i działalność zmarłego jako sędziego, zaznaczając w szczególności, że rozstrzygnięcia, ś.p. sędziego Arendta odznaczały się zawsze wielką bezstronnością i objektywnością– pisał ówczesny Orędownik Ostrowski.

Kim był zmarły sędzia?

Tadeusz Brochwicz-Arendt urodził się 4 listopada 1900 r. w Lipnie pod Warszawą. Szkoły średnie ukończył w Warszawie oraz we Włocławku. Studia ukończył na Uniwersytecie Poznańskim, a jako sędzia w Sądzie Grodzkim w Krotoszynie pracował od 1 stycznia 1929 r.

-Nie potrzeba wyliczać wszelkich zalet nieodżałowanej pamięci Zmarłego. Znali Go dostatecznie wszyscy i wszyscy uznawali w Nim i uznać musieli nie tylko wybitnego prawnika, lecz i człowieka o nieskazitelnym i kryształowym charakterze. Wymiar sprawiedliwości i społeczeństwo poniosło na skutek Jego zgonu stratę niepowetowaną. Padł na wyznaczonym mu posterunku. jak żołnierz na polu chwały. Pamięć o Nim niechaj nigdy nie zaginie – pisał ówczesny Krotoszyński Orędownik Powiatowy.

„Ja i tak życia już nie mam, zabijcie mnie"

Rozprawa zabójcy odbyła się już 23 czerwca 1933 r. Zainteresowanie było tak duże, że szybko skończyły się bilety, a Orędownik Ostrowski donosił, że „i dziesięć takich sal, jak duża sala rozpraw sądowych, nie mogłaby pomieścić wszystkich żądnych wrażeń”.

Oskarżycielem był Franciszek Mottl z Sądu Okręgowego w Ostrowie, a obrońcą z urzędu dr Józef Różyński.

-Ja i tak życia już nie mam, zabijcie mnie, nie ucieknę wam - tłumaczył przed sądem Walenty Ramięga.

Sędziowie Plejewski, Iwicki oraz Sawoyski skazali go na karę śmierci, utratę praw publicznych oraz obywatelskich spraw honorowych, sąd uwolnił go od zwrotu opłat sądowych oraz przepadek mienia w postali pistoletu Browninga, 3 naboi i 2 łuzek. Obrońca wniósł prośbę o ułaskawienie do Prezydenta RP.

-W więzieniu podczas widzenia z żoną, nie ma słowa litości dla rozpaczającej, jest zimny i odpychający. Jedzenia co prawda nie przyjął, lecz w spokoju ułożył się na spoczynek i nakrył głowę kocem, jakby nie o niego w tym przypadku chodziło. Dopiero po otrzymaniu o godz. 12:30 w nocy wiadomości o ułaskawieniu go przez Pana Prezydenta, wzruszył się tą nieoczekiwaną przez siebie łaską do tego stopnia, iż po otwarciu celi i po usłyszeniu tej wiadomości całuje rękę strażnika więziennego, jako jedynego przedstawiciela władzy i głosem wzruszonym odzywa się: „Dziękuję za łaskę darowanego życia". Gdyby ułaskawienie opóźniło się o jaką godzinę, Ramięga rozstałby się był już z tym światem, ponieważ o godz. 1:00 w nocy przyjechał kat ze swoim pomocnikiem, aby dokonać egzekucji - pisał Orędownik Ostrowski.

od 7 lat
Wideo

Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto