O zastępcy ordynatora krotoszyńskiego SOR stało się głośno w lutym tego roku, kiedy to jego pracy poświęcono program telewizyjny Uwaga! TVN. W programie tym wystąpili ratownicy medyczni z prywatnej firmy Falck, którzy potajemnie nagrali przyjęcie pacjenta z Domu Pomocy Społecznej w Zimnowodzie w powiecie gostyńskim. Pacjent miał mocne zapalenie płuc i znajdował się w stanie zagrożenia życia. Mimo to przez 20 minut krotoszyński lekarz starał się ustalić, dlaczego pacjent trafił poza oficjalnym systemem powiadamiania do naszego szpitala, a nie np. do Jarocina, który leży nieco bliżej. W tym czasie pensjonariusz DPS-u na noszach czekał na korytarzu, choć – jak ustalono później – został on zaopatrzony medycznie i był monitorowany. Ostatecznie trafił na Izbę Przyjęć, skąd zdrowy wyszedł po 2 tygodniach.
Wtedy doktorowi Robertowi się upiekło. Niestety, parę miesięcy później doszło do kolejnego incydentu, tym razem znacznie poważniejszego. Na początku maja na SOR trafiła 64-letnia mieszkanka Koźmina Wlkp. w kiepskim stanie. Tym razem w oczekiwaniu na diagnostykę, w tym badanie tomografem, pacjentka oczekiwała na noszach na szpitalnym korytarzu przez 5 godzin (!). W tym czasie nikt nie udzielił pomocy córce i synowi pacjentki, którzy samodzielnie musieli np. opróżnić worek stomijny. Koniec końców syn pacjentki, Mateusz G., zdecydował się zabrać matkę własnym już transportem do szpitala w Pleszewie, gdzie chorej udzielono odpowiedniej pomocy.
Wkrótce potem, 25 maja, Mateusz G. napisał pełen oburzenia list do starosty krotoszyńskiego, w którym domagał się przykładnego ukarania wiceordynatora. „Czy pan starosta podejmie się obrony obywateli przed przestępcą z SOR?! Chcę podkreślić, że jestem przerażony sytuacją, jaka panuje na SOR” – napisał mieszkaniec Koźmina Wlkp.
Zbieg skarg o dużym ciężarze gatunkowym musiał wywołać stanowczą reakcję dyrekcji krotoszyńskiego szpitala.
– Doktor otrzymał wymówienie umowy o pracę w trybie administracyjnym, z zachowaniem 3-miesięcznego wypowiedzenia. Decyzję podjęło kolektywnie kierownictwo SPZOZ z udziałem prawnika. Do interwencji wiceordynatora nie mieliśmy zastrzeżeń merytorycznych i lekarskich. Uwagi mieliśmy za to do stylu pracy i komunikacji z rodzinami pacjentów. Nie mogliśmy tego dłużej tolerować. Nie obawiamy się o wakat. Chętni do pracy lekarze licznie się zgłaszają – powiedział nam wicedyrektor SPZOZ ds. medycznych Mieczysław Pełko.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?