Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciężki kawałek chleba naszych ratowników medycznych

Wiesław Zdobylak
Arch. ŻK
W krotoszyńskim Szpitalnym Oddziale Ratunkowym z Zespołami Ratownictwa Medycznego i Izbą Przyjęć pracuje 52 ratowników medycznych, z czego 46 na umowy o pracę zawarte z SP-ZOZ, a 6 na umowach cywilno-prawnych.

35 ratowników działa w ramach Zespołów Ratownictwa Medycznego (tworzących obsady karetek, w modelu 3-osobowym (ratownicy z lekarzem) i 2-osobowym (sami ratownicy), natomiast 11 ratowników, w tym kobiety, tworzy zespół działający na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i Izbie Przyjęć.

– Nasi ratownicy pracują w systemie 12-godzinnym, nieustannie się zmieniając. Jako dyrekcja nie mamy do nich żadnych poważniejszych zastrzeżeń. Jak mówił przy innej okazji starosta Stanisław Szczotka, w naszym szpitalu nigdy nie było, nie jest i nie będzie idealnie, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ochrona życia ludzkiego to ciężki kawałek chleba i pracę tę trzeba doceniać – opisał nam pracę ratowników medycznych wicedyrektor ds. medycznych SPZOZ Mieczysław Pełko.

Podobnie swój los oceniają sami ratownicy medyczni. Mimo że walczą o ludzkie życie na pierwszej linii zarabiają niewiele, przynajmniej w porównaniu z innymi zawodami medycznymi w SP ZOZ. Jest to około 2.1 tys. zł netto ze wszystkimi przysługującymi ratownikom dodatkami.

Jak ciężkim kawałkiem chleba jest niesienie pomocy ludziom w stanach bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia przekonał się Jakub Nelle, mieszkaniec Kobylina przed trzydziestką. Tak opisał jedno ze swoich wspomnień zawodowych: – Przez 7 lat pracując w systemie ochrony zdrowia miałem po raz pierwszy styczność z nagłym zatrzymaniem krążenia dziecka. Dziewczynka, 4 lata, nagle w łóżeczku przestała oddychać. Jesteśmy na miejscu po 9 minutach od zgłoszenia, zastajemy rodziców na łóżeczku reanimujących córkę (widok jak dla mnie bardzo emocjonalny: łóżeczko, maskotki, wspólne zdjęcia na ścianie, płacz matki), ale od tego jesteśmy, aby w tych momentach być ostatnim ratunkiem...

Szybka decyzja, aby dziecko położyć na podłogę, rozcięcie piżamki. Kolega szykuje elektrody, wkłucie, leki, ja w tym czasie uciskam klatkę piersiową... Proszę po chwili ojca o pomoc, aby uciskał klatkę piersiową, adrenalina podana, biorę się za intubację, poszło bez problemu, uszykowany wlew kroplowy.

Po 7 min resuscytacji i farmakologii wspiera nas zespół S, lekarz zleca dodatkowe leki... Ale niestety nie daje to pozytywnego skutku... Po 51 minutach zapada decyzja o zaprzestaniu reanimacji i stwierdzenie zgonu... Był to moment dla mnie bardzo trudny; w drodze powrotnej do podstacji nie mogłem powstrzymać się od
wzruszenia... Nie mogę się zgodzić ze zdaniem innych ratowników, że widzieli wszystko i nic ich już nie rusza... Dla mnie to jest niemożliwe, każdy z nas ma uczucia.

Rzeczywiście, opisy innych ratowników medycznych zawierają mniej lub bardziej dramatyczne opisy kolejnych akcji: powieszenie się 10-latka, awantury domowe z użyciem niebezpiecznych narzędzi, w których zginęły dzieci, nieszczęśliwe poparzenia, samobójstwo matki na oczach dziecka w łóżeczku i inne mniej lub bardzie makabryczne zdarzenia. Ale w jednym ratownicy-dyskutanci są zgodni: śmierć dziecka to nie przelewki i zostawia zawsze trwały ślad w psychice.

Jakub Nelle w rozmowie z nami przyznaje, że jego internetowy wpis to rodzaj autoterapii i odreagowania. To również „niemy” apel o czujność do innych osób zajmujących się ratowaniem życia ludzi: – Dziecko w stanie bezpośredniego zagrożenia życia to pacjent rzadko spotykany. Takie przypadki zdarzają się raz na kilka miesięcy. Ważne jest dla mnie, aby wszyscy ratownicy medyczni stale powtarzali i przypominali sobie procedury, jakie obowiązują w przypadku ratowania życia dziecka. Zdarzenia z udziałem dzieci to jest dla nas wielka trauma I co najważniejsze, to jest zupełnie nieznany dla ogółu ludzi obraz ratownictwa medycznego.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto