Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

INFORMACJE KROTOSZYŃSKIE - Sport w upalny dzień zabił maturzystę

Daniel Borski
Przed Martinem Patalasem-Poślednickim, synem krotoszyńskiej anglistki rysowała się wspaniała przyszłość. Pół roku temu w znakomitym stylu wywalczył mistrzostwo Polski Młodzików. W maju bardzo dobrze zdał maturę i dostał się na wymarzony kierunek studiów – informatykę. Mógł wybierać pomiędzy Uniwersytetem Wrocławskim oraz poznańskimi uczelniami: UAM oraz Politechniką. Lada dzień miał odebrać prawo jazdy i wyjechać na wakacje.

W feralny piątek Martin rozpoczął od tradycyjnego pobytu na siłowni. Następnie poszedł na basen. – Spędziliśmy tam ponad trzy godziny – mówi jeden z jego przyjaciół. Popołudniu, 18-latek był już na boisku przy SP nr 8. Nagle, podczas gry w piłkę, Martin upadł. Akcja serca ustała. Po reanimacji został przetransportowany na oddział ratunkowy. - Dostał potężną dawkę adrenaliny oraz innych leków, dzięki czemu delikatne tętno wróciło – powiedział inny z kolegów. W nocy siłacz był już na OIOM. Pojawiła się wysoka gorączka, po której zbiciu nadzieje na przeżycie wzrosły. Jeszcze w szpitalu za zdrowie Martina – poza rodziną – modliła się spora grupa najbliższych przyjaciół. Niestety, nazajutrz ok. godz. 16., serce Martina znów stanęło. Mężczyzna zmarł, nie odzyskując przytomności.

Zmarły cieszył się sympatią rówieśników. – Kaban, będzie mi brakować Twoich głupich wstawek i uśmieszków. Wyróżniałeś się z tłumu, żyłeś jak chciałeś! Spoczywaj w pokoju – to jeden z wpisów kondolencyjnych znalezionych w profilu Martina na naszej klasie.

W ceremoniach pogrzebowych, jakie w ub. wtorek odbyły się na krotoszyńskim cmentarzu uczestniczyło setki osób. Poza najbliższą rodziną, klubowi koledzy i przyjaciele ze szkolnych ławek. Byli również przedstawiciele władz lokalnych. – Martin był wspaniałym facetem. Łatwo nawiązywał kontakty i nie można było go nie lubić – mówiła jedna z koleżanek. – Poznałam go na jednym z obozów. Był przebojowym facetem – powiedziała inna z dziewcząt. Stojący obok kolega, dodał ze łzami w oczach. – To dla nas szok. Był po prostu w porzo. Z kolei starszy mężczyzna, znający rodzinę Martina powiedział. - Na każdym kroku pamiętał o dobrych manierach. Mimo młodego wieku, był dżentelmenem w każdym calu. Choć dzieliła nas spora różnica wieku, bardzo go lubiłem. Kilka dni po tym, jak skremowane prochy Martina złożono do grobu, przyjaciele „Ciornego”, bo taką ksywkę nosił Martin, wspominali kolegę ze wzruszeniem. – Był wspaniałym przyjacielem. Straciliśmy cudownego człowieka – mówili.

Opowiadają, że w ostatnim czasie Martin robił rzeczy, które kochał: – Grał w piłkę, spędzał czas na siłowni, pływał, zdobył prawko i zaliczył fajną imprezę.
Jak się okazuje, Patalas-Poślednicki był duszą towarzystwa. Miał czas dla wszystkich i cieszył się powodzeniem wśród płci przeciwnej. – Dziewczęta mówiły, że miał najlepszy tyłek w mieście – uśmiechnęli się przyjaciele. Mówią o wielkim poczuci humoru, jakie charakteryzowało ich zmarłego kolegę.

Martina zawsze i wszędzie było pełno. Budził sympatię innych. – Był chyba na wielu 18-stkach. Kto go poznał, zapraszał na swoją imprezę. Mówiliśmy, jest „Ciorny”, jest impreza – wspomina kolega. Poza przebojowością, Martina charakteryzowała ponadprzeciętna inteligencja. – Matmę miał w małym palcu, zawsze nam pomagał. Najlepiej w Krotoszynie zdał maturę z tego przedmiotu. Kostkę Rubika układał w parę sekund – kontynuowali koledzy. Martin zafascynowany był również informatyką. Najbardziej pasjonowało go programowanie. Miał szanse zostać wybitnym fachowcem. Interesował się wieloma innymi dyscyplinami.

– Uwielbiał futbol i pływanie. Od dzieciństwa był zagorzałym kibicem Barcelony. W pewnym okresie był również ultrasem Astry – dodawali rozmówcy. Właśnie z inicjatywy Martina, w LO odbył się konkurs siłowania na rękę. – Pierwsza edycja nie była oficjalną – wspominają uczniowie. – W klasie zebrało się ze sto osób, ale dyrekcja nas przegoniła. Martin nie dał za wygraną i krótko później, zorganizował oficjalne zmagania.

Niestety, Martin miał chore serce. – Był czysty jeśli chodzi o jakiekolwiek wspomagacze. Nie wiedziałem wcześniej o jego wadzie – zapewnia były mistrz świata i trener Kobry-Jass, Roman Szymkowiak. – Myślę, że Martin bał się o tym powiedzieć, spodziewając się, iż mogłoby to wykluczyć go z czynnego uprawiania sportu. Na tę samą przypadłość cierpi moja żona, która uprawia trójbój bez żadnych ograniczeń. Ten defekt pozwala bowiem na trenowanie wyłącznie sportów związanych z krótkotrwałym wysiłkiem (do 20 sekund). Martin miał zgodę lekarza i mógł startować w zawo- dach. Nie powinien jednak biegać i grać w piłkę. Dla naszego klubu jego śmierć jest wielką stratą. Był szalenie ambitnym zawodnikiem, dobrym i inteligentnym człowiekiem.

Przyjaciele potwierdzają, że w przeszłości Martinowi zdarzały się omdlenia podczas długotrwałego wysiłku oraz, że kardiolog nie dopuścił go do testów sprawnościowych podczas ubiegania się o przyjęcie do szkoły oficerskiej. – Bywało także, że musiał odpocząć przez kilka minut w przysiadzie. Dopiero gdy wyrównał oddech, wracał do gry – dodają. Są przekonani, iż Martin nie stosował niedozwolonych środków. – To niemożliwe. Był fanatykiem zdrowej żywności. Sam przygotowywał posiłki i przestrzegał diety. Nawet jedna z nauczycielek prosiła go, o opracowanie programu żywieniowego na własne potrzeby – mówi bliski kolega Martina.

Prokuratura nie prowadzi śledztwa w tej sprawie. Przyjaciele uważają, że najpewniej nadmierny wysiłek podczas upałów sprawił, że Martina nie ma już wśród nas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto