Zarządzono postój na 1,5 godziny. Ludzie rozpalili ogniska, nagotowali ,,kipiatok” - wrzątek na herbatę. Kto miał zaoszczędzony kawałek chle-ba, to go skubał, a kto nie miał, popijał kipiatok.
Po godzinie słyszymy rozkaz: ,,Powstań i do przodu”. Zmęczeni, obłoceni, zawsze głodni ruszyliśmy w drogę. Zauważyliśmy, że niektórzy konwojujący nas Rosjanie mają wyciągnięte strzelby gotowe do strzału. Znowu powiało grozą. Szepczą niektórzy: „A może chcą nas do piachu.” Ci z bronią poganiają konwój i mówią żeby się nie rozpraszać. Furmanki z dziećmi i chorymi dołączyły do nas. Kto z pieszych bardzo osłabł wsadzano go na wóz. W pewnym momencie Rosjanin z bronią przechodzi obok mnie i mamy, ledwo idziemy, on patrzy na nas jakoś dziwnie, więc się wyrwałem i pytam go: ,,Diadia, daleko iszczo”. Spojrzał na nas i odpowiedział: ,,Uże niemnogo km.”
Krzyk, o którym wspominałem, to był poród kobiety – miała syna, który przeżył sześć lat sybiru i z mamą swoją po wojnie wrócił do Polski. Broń była gotowa do strzału, bo wędrowaliśmy przez tereny, gdzie buszowały niedźwiedzie i wilki. Poród i krew w lesie mogła dla drapieżników stać się pobudką do napaści i łatwych żerów. Już za tydzień kolejna część wspomnień. Koniecznie bądźcie z nami.
źródło: telemagazyn.pl/x-news.pl.
center>
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?