Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

TRIATHLON: Nasz Iron Man - Damian Witkowski z Krotoszyna ponownie pokazał wielką klasę

Marcin Szyndrowski
arch. prywatne
Damian Witkowski po raz kolejny udowodnił, że nie ma granic, których nie można przekroczyć

Challenge Roth to jedna z najlepszych imprez triathlonowych na świecie. W tym roku odbyła się już 35. edycja tego niezwykłego wydarzenia rozgrywanego w bawarskim miasteczku Roth, nieopodal Norymbergii nazywanym nie bez powodu przez Niemców domem triathlonu.

Na liście startowej można znaleźć nazwiska kobiet i mężczyzn z całego świata, a także mistrzów i mistrzynie świata na dystansie pełnym, a więc można powiedzieć, że staje się na linii startu z najlepszymi. Atmosfera i organizacja zawodów na najwyższym poziomie co sprawia, że start mimo morderczego dystansu jest wręcz cudownym wydarzeniem, które w połączeniu z nieustającym dopingiem ludzi, którzy po prostu żyją tym sportem. Spędzają cały dzień na trasie dopingując sportowców do samego zmierzchu aż ostatni startujący przekroczy metę, a wtedy zaczyna się świętowanie i pokaz sztucznych ogni.

– Zawody rozgrywane były na moim ulubionym dystansie czyli pełnym, a więc 3,8 km pływania, 180 km – rower oraz 42 km biegu – zaczyna Damian Witkowski, który wziął udział w imprezie. Pływanie odbywało się w kanale oddalonym od finiszu o ok 10 km. Start z wody odbywał się co 10 min w kategoriach wiekowych. Każdy otrzymywał czepek z godziną startu. Trasa była bardzo przejrzysta i prosta, a na brzegu oznaczona co 100 m. Następnie wyjście z wody i krótki dobieg do worka, w którym znajdowały się wcześniej zdeponowane rzeczy na rower. Bieg po rower i wybieg na trasę, na którą składały się dwie pętle po 90 km.– Trasa posiadała 1200 m przewyższenia i przebiegała po doskonałej nawierzchni. Prowadziła przez piękne, malownicze tereny, gdzie był do pokonania słynny podjazd „Solar Hill”, na którym kibice tworzą istny korytarz z podniosłą atmosferą – kontynuuje Damian.

Koniec etapu rowerowego już w strefie zmian, gdzie rower odbierają wolontariusze, a kolejni już czekają z workiem, w którym znajdują się rzeczy na bieg. – Uderzamy na trasę maratonu, czyli 42 km. Tym razem jedna pętla po pofalowanej, ale przyjemnej i ciekawej trasie– mówi nasz krotoszyński Iron Man.

Finisz odbywa się na specjalnie wybudowanej arenie, gdzie się wbiega ostatnie 200 m po czerwonym dywanie, a atmosfera i wysiłek sprawiają, że metę przekracza się ze łzami w oczach. – O wysokiej temperaturze i trudnościach nie ma co mówić, bo to mamy w pakiecie biorąc udział w takich zawodach. Start był moim marzeniem, a zarazem wyzwaniem. W tym roku brakuje mi kilometrów w nogach zarówno w pływaniu, rowerze i biegu. Nie byłem przygotowany pod żadnym kątem. Dodatkowo przytyłem sporo kilogramów. Wiedziałem, że czeka mnie walka o przetrwanie i takie właśnie założenie realizowałem. Serce do walki mam. To wystarczyło by przetrwać i ukończyć zawody z czego jestem naprawdę zadowolony. Mój czas to 12 godzin i 27 min – 1734. miejsce na ponad trzy tysiące startujących – kończy Damian Witkowski.

DNI ŻERKOWA 2018 - STREFA ZAWODÓW, KTÓRE POWOLI ODCHODZĄ DO LAMUSA

center>

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto