Taksówką zamiast autobusem

Dojazd do Krotoszyna autobusami w weekendy jest niemożliwy, dlatego z imprez z okazji Dni Krotoszyna mogli korzystać głównie mieszkańcy Krotoszyna i zmotoryzowani mieszkańcy okolicznych miejscowości. Niezmotoryzowani, a szczególnie młodzież skarżyli się, że tej szansy im nie dano.

Najpoważniejszy problem mają ci mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy autobusami dojeżdżają do pracy, lekarza czy na zakupy. Dziwi ich brak zainteresowania za strony władz samorządowych tym problemem. – Oni wszyscy w tych urzędach dobrze zarabiają, to ich na samochód stać i autobusów niepotrzebują, a mnie nie, bo zarabiam najniższą krajową, żona nie pracuje i mam na utrzymaniu trójkę dzieci – mówi Krzysztof spod Krotoszyna.

Zdaniem Małgorzaty Kandefer, kierowniczki działu przewozów pasażerskich MZK problemu nie ma, bo do przewoźnika nie wpływaja w tej sprawie skargi od mieszkańców. Prezes MZK Wiesław Gałęski twierdzi, że obsługiwanie małych miejscowości nie ma sensu: – Powstępnej analizie będziemy czynić pewne kroki i najprawdopodobniej zawiesimy te linie, na których przewóz był słaby, a nawet bardzo słaby. Do tego zobowiązuje nas prawo. Nie możemy sobie pozwolić na straty, a są one niestety coraz większe. MZK to nie jest taksówka. Tu nie jest winien ani burmistrz miasta, ani wójt, ani my. Winni są ludzie, bo nie korzystają z autobusów. Na niektórych liniach koszty ze sprzedaży biletów pokrywają tylko 15 proc. wszystkich naszych kosztów – twierdzi prezes.

Te plany oburzają czytelników. – To żarty. Latem mamy nie pracować? A co z młodzieżą? Nie mają prawa pojechać na basen czy zabawę do Krotoszyna? – pyta wzburzony Damian spod Krotoszyna. Tadeusz Olejniczak, naczelnik powiatowego wydziału komunikacj twierdzi, że w tej sprawie mógłby pomóc tylko burmistrz Krotoszyna. – Jeżeli do burmistrza wpłynęłaby określona liczba wniosków, mógłby za dodatkową opłatą uruchomić letnie kursy – mówi naczelnik.

Czytaj także: