Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pozostał żal i niedosyt

Wojciech MILLER
Bartosz Bosacki w pojedynku z Oliverem Neuvillem. - Fot. G. Gałasiński
Bartosz Bosacki w pojedynku z Oliverem Neuvillem. - Fot. G. Gałasiński
Bartosz Bosacki to jedyny przedstawiciel wielkopolskiego klubu na mundialu. Zagrał cały mecz przeciwko Niemcom i mimo porażki Polski 0:1, może być zadowolony ze swojego występu.

Bartosz Bosacki to jedyny przedstawiciel wielkopolskiego klubu na mundialu. Zagrał cały mecz przeciwko Niemcom i mimo porażki Polski 0:1, może być zadowolony ze swojego występu.

Piłkarz Lecha Poznań dostał powołanie na niemieckie mistrzostwa w trybie awaryjnym zastępując kontuzjowanego Damiana Gorawskiego. Mecz z Ekwadorem obejrzał z ławki rezerwowych, ale już w potyczce z gospodarzami turnieju zagrał całe spotkanie.

Zaszczyt i wyróżnienie

Bosacki przyznał, że środowy pojedynek był najważniejszy w jego karierze.
– Ranga imprezy mówi sama za siebie. Udział w MŚ jest wielkim wyróżnieniem, a gra w takim spotkaniu to olbrzymie przeżycie. Szkoda jednak, że nie udało się osiągnąć lepszego wyniku – komentował piłkarz ,,Kolejorza’’.
O tym, że zagra od pierwszych minut, popularny ,,Bosy’’ dowiedział się w dniu meczu na odprawie.
– Trener nie przydzielił mi żadnych specjalnych zadań. Nie miałem problemów z wkomponowaniem się do zespołu, bo doskonale się wszyscy znamy. Fakt, że dostałem powołanie w ostatniej chwili, także nie miał żadnego znaczenia – przyznał reprezentant Polski.

Gra o wszystko

Każdy zawodnik zdawał sobie sprawę, że gra o ,,być albo nie być’’ na mistrzostwach.
– Mieliśmy świadomość, że porażka praktycznie eliminuje nas z walki o wyjście z grupy. Stres dało się wyczuć, ale nikogo on nie sparaliżował – przyznał Bosacki. Dodał, że wszyscy dali z siebie bardzo dużo.
Porażka boli podwójnie, bo straciliśmy gola w ostatnich sekundach gry.
– Zabrakło przesunięcia, asekuracji i stało się najgorsze. Może niepotrzebnie trzech graczy ruszyło do Davida Odonkora. Teraz to już tylko ,,gdybanie’’. Nie jesteśmy zadowoleni z wyniku, ale udowodniliśmy, że za wcześnie nas skreślono – przekonywał.

Pochwały cieszą, ale...

Swój pierwszy występ na mundialu może zaliczyć do udanych.
– Nie ma to znaczenia. Cieszą mnie pochwały, ale futbol nie jest grą indywidualną. Liczy się wynik zespołu – zauważył piłkarz Lecha.
Bosacki chwalił polską publiczność, która nie szczędziła gardeł na stadionie w Dortmundzie.
– Zachowanie kibiców robiło wielkie wrażenie. Nieustający doping pomagał nam w trudnych chwilach i za to im dziękujemy – mówił.

Żona trzymała kciuki

Kciuki za biało–czerwonych trzymała też żona Bartosza Bosackiego, Beata.
– Jesteśmy z córeczką w Kołobrzegu i mecz obejrzeliśmy w kameralnym gronie. Pani Beata była zadowolona z postawy Polaków.
– Nasza gra była o wiele lepsza, niż w pojedynku z Ekwadorem. Nie byliśmy faworytem spotkania z Niemcami, a jednak piłkarze pokazali charakter. Przykro się stało, że w doliczonym czasie straciliśmy bramkę – dodaje żona piłkarza.
– Mąż dzwonił po meczu, ale na gorąco trudno się rozmawiało o tych wydarzeniach. Wszyscy byli bardzo przybici tą porażką. Nie chcę oceniać postawy męża, ale wiem, że kibice chwalili go za występ. Cieszę się, że udowodnił, iż zasłużył na powołanie.
Przyznaje także, że do samego końca miała nadzieje, że Kostaryka pokona Ekwador i zachowamy szansę na wyjście z grupy. – Stało się inaczej, ale tliła się we mnie iskierka nadziei, tak jak w każdym kibicu – kończy Beata Bosacka.

ANDRZEJ ŻUR AWSKI KOMENTUJE GRĘ POLAKÓW - Maciek był zmęczony

W pierwszych meczach biało–czerwonych na mistrzostwach świata najbardziej zawiedli ci, którzy mieli stanowić o sile naszej drużyny. Słabo wypadł Mirosław Szymkowiak w pojedynku z Ekwadorem i w spotkaniu z Niemcami usiadł na ławce rezerwowych. Więcej spodziewaliśmy się także po Macieju Żurawskim, który miał być wyróżniającą się postacią w naszych szeregach.
– Moim zdaniem Maciek oraz wielu innych piłkarzy było po prostu przemęczonych. Miał wyczerpujący sezon w Celtiku Glasgow, a były jeszcze przygotowania do niemieckiego turnieju. Nagle zniknęły cechy, którymi imponował – ocenia Andrzej Żurawski, ojciec naszego reprezentanta.
– W meczu z Niemcami chcieliśmy zatrzeć złe wrażenie z pierwszego meczu. Zagraliśmy bardzo ambitnie, ale byliśmy słabsi od rywali – dodaje trener grup młodzieżowych w Warcie Poznań.
Zdaniem Żurawskiego seniora zły wynik na mistrzostwach na pewno nie jest spowodowany brakiem u boku Macieja Tomasza Frankowskiego.
– Myślę, że między niektórymi zawodnikami nie było współpracy – kończy tata naszego napastnika.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto