Taka wycieczka miała z góry wytyczone cele. Jednym z nich była zbudowane integracji i sprawdzane w praktyce nauki prawidłowego funkcjonowania w grupie rówieśniczej przez młodzież. Umiejętności te zostały zaburzone przez pandemie koronawirusa i wielomiesięczne przebywanie w czterech ścianach swoich domostw. Niemniej nauczyciele chcieli osiągnąć coś jeszcze. Zaproponowali swoim wychowankom zwiedzane atrakcji znajdujących się w najbliższej okolicy.
Dlatego cykliści ze szkoły, punktu zbiorki udali się w kierunku studni św. Marcina. Studnia ta znajduje się w lesie nieopodal Krotoszyna, obok miejscowości Chachalnia. Na miejscu przypomniano sobie znaną legendę. Mianowicie w tym miejscu znajdowała się wieś z kościołem. Pewnego dnia wszystko zapadło się pod ziemię, a w miejscu kościoła wytrysło źródło. Woda miała właściwości lecznicze. Z czasem źródełko obudowano, wybudowano małą kapliczkę a nieopodal zamieszkał pustelnik. Do dziś nie zachowała się kapliczka, a drewnianą cembrowinę zastąpiono betonowym kręgiem.
Młodzież patrząc na pozostałości zachwycała się pięknem okolicy. Także upał nie był odczuwalny. Następnie cykliści dotarli do kurhanów, z repliką woja z odległych czasów. Tam wykonano krótki postój oraz sesje fotograficzną.. Droga przez las obfitowała w błota i trawy, ale walka trwała dalej. W końcu wydarzyło się nieszczęście. Spadł łańcuch i grupa była zdana tylko na siebie. Z tego zadana po mistrzowsku wybrnąć prowadzący Robert Krawczyk. Katecheta rozwiązał problem bardzo szybko. –
Działa jak prawdziwy Bob budowniczy-
opowiadali uczestnicy ze śmiechem.
Wyprawa trwała dalej. Po drodze cykliści zatrzymali się pod dębem Rozdrażewskich. Niestety obraz zniszczonego lasu nie zachęcał do zwiedzania. Młodzież ruszyła dalej w poszukiwaniu diabelskiego kamienia, którego nie dało się łatwo odnaleźć. Nawet, jak wspominają uczestnicy wyprawy, organizator wycieczki zabłądził w gęstych kniejach. Jednak dzielna pomoc grupy, wyprowadziła ekipę na dobrą drogę. -
Ostatecznie odnaleźliśmy kamień. Minęliśmy wieżę widokową i na koniec zjedliśmy lody u Słowika.
Ostatnim etapem była wiata w Perzycach z miejscem na grilla, ale upał odstraszył od używania ognia. Cel został osiągnięty, zabawa była przednia. Szczęśliwi wrócili do Krotoszyna.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?