Zapowiadany na 21 maja koniec świata nie nastąpił, ale mało brakowało, aby zawalił się świat piłkarzom Białego Orła Koźmin. Ekipa Dariusza Maciejewskiego w dramatycznych okolicznościach przegrała z Koroną Piaski. Porażki doznała też Victoria Ostrzeszów, z którą Orzełki toczą batalię o pozostanie w lidze.
Faworytem sobotniego starcia byli gospodarze. Koźminianie prezentowali się jednak na tyle dobrze, że przeważali przez większą część meczu. Przyjezdni objęli prowadzenie bardzo szybko, bo już w 10 minucie gry. Po akcji zaczepnej w znakomitym położeniu znalazł się Bartłomiej Ziembiński, który ładnym strzałem z 18 metrów zmusił bramkarza Korony do wyjęcia piłki z siatki.
W kolejnych minutach na lewym skrzydle szalał Mateusz Lis. Kilka jego szarż kończyło się dokładnymi centrami do Ziembińskiego, lecz "Szaber" nie poprawił już swego strzeleckiego dorobku. Po dwóch kwadransach na ławce Białego Orła zawrzało. - W polu karnym ewidentnie faulowany był Mariusz Namysłowski - pieklił się trener Maciejewski. - Tylko sędzia nie widział przewinienia!
Gospodarze przed przerwą tylko raz zatrudnili Michała Grzelaka. Golkiper koźminian wygrał pojedynek z atakującym Korony. Niestety, w minucie 40 Grzelak musiał opuścić boisko. Gdy wybił piłkę został bezpardonowo zaatakowany przez przeciwnika i odniósł kontuzję. Na placu gry pojawił się Robert Pawlak.
Gdy ekipy zamieniły się stronami nasi piłkarze nieco spuścili z tonu. Korona wykorzystała to perfekcyjnie szybko doprowadzając do remisu. Do dośrodkowania najlepiej ustawił się Nikodem Kozak, który pokonał Pawlaka strzałem głową.
W dalszej części spotkania sprawy w swoje ręce ponownie wzięli goście. Najlepszą okazję na zdobycie gola miał Namysłowski. Świetnym zagraniem ze środka boiska popisał się Leszek Gościniak. Napastnik uprzedził rywala i oddał strzał z ostrego kąta. Piłka otarła się o tułów bramkarza i zmierzała do siatki. Niestety, jeden z obrońców dopadł do niej tuż przed linią bramkową.
W ostatniej minucie meczu nasz zespół przeżył szok. Sędzia dyktował na korzyść Korony wiele rzutów wolnych i po jednym z nich miejscowi zapewnili sobie wygraną. Płasko lecącą piłkę zbyt krótko wybili obrońcy. Przejął ją Tomasz Majchrzak, który bez namysły przymierzył z woleja. Futbolówkę trącił Pawlak, ale ta na dobre zatrzymała się dopiero w siatce.
Czytaj także:
Sadowski bohaterem Piasta
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?