Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od początku wierzyłem w to, że zdobędę medal w tureckim Samsun

Marcin Szyndrowski
O ciężkiej drodze po olimpijskie złoto, przygotowaniach, starcie, zmaganiu się z chorobą i planach na przyszłość rozmawiamy z naszym mistrzem rodem z Krotoszyna – Konradem Powroźnikiem

Zacznijmy może od początków. Jak zaczęła się twoja przygoda z pływaniem?
– Moja przygoda z pływaniem zaczęła się w I klasie Szkoły Podstawowej. Ciocia mnie zapisała na naukę pływania do Jacka Łazarskiego, który później został moim pierwszym trenerem w klubie KS Krotosz. W tym miejscu chcę mu bardzo podziękować. Wiem, że bez niego, nie byłbym w tym miejscu swojego życia, w którym jestem teraz. Trener Jacek trenował nie tylko moją technikę pływania i styl, ale dał mi wiele ciepła i wsparcia jako człowiek. Trenerze – DZIĘKUJĘ! Pomysł z moim pływaniem był mojej cioci bo ja jeszcze wtedy słabo mówiłem, więc cel był taki żeby pływaniem pomóc mi rozwijać mowę. Na początku było trudno bo na basenie nie noszę aparatów słuchowych, ale nauczyłem się obserwować i czytać z ust. Najciekawsze jest to, że stylem motylkowym, który dał mi olimpijski złoty medal, nauczyłem się pływać na samym końcu. Pamiętam, że długo pływałem stylem klasycznym.
Ile miałeś wtedy lat?
– Kiedy zacząłem pływać miałem około 9 lat bo trochę trwało zanim nauczyłem się pływać.
Od małego dziecka zmagasz się z chorobą. Czy pływanie pomogło ci z nią walczyć?
– Aby dobrze pływać najpierw musiałem zaakceptować to, że mam głęboki niedosłuch. Bez aparatów w ogóle nie słyszę. Pływanie pomogło mi uwierzyć w siebie i w to, że bez względu na swoją niepełnosprawność mogę osiągnąć w życiu to co chcę i spełniać marzenia. Tak, był to czas, kiedy walczyłem ze swoją niepełnosprawnością, ale ta walka nie była wyrównana, dopiero wtedy kiedy uznałem, że walka jest niepotrzebna – wygrałem – teraz akceptuję siebie takiego jaki jestem.
Który z trenerów zauważył w tobie potencjał?
– Pamiętam, że trener Włodzimierz Figaj, kiedy miałem szansę jako 14-latek wyjechać na Mistrzostwa Świata Niesłyszących do Portugalii. Polski Związek Sportu Niesłyszących nie miał wtedy z czego zapłacić za mój wyjazd. Trener Figaj chyba wtedy wiedział jak ważne dla zawodnika są doświadczenia i klub Kro-tosz w części sfinansował mój wyjazd. 4 lata później w San Antonio zostałem Mistrzem Świata, a dzisiaj mistrzem olimpijskim. Dlatego klub Krotosz zawsze będzie w moim sercu. Szkoda, że pływanie jest tak mało doceniane, chociażby finansowo, by sportowcy mogli zbierać doświadczenia i motywacje właśnie choćby na MP.
Pierwszy start, którego nie zapomnisz nigdy?
– Bardzo ważny był dla mnie start na 100 m delfinem na MŚ w Portugalii. Wtedy chyba uwierzyłem, że to jest styl dla mnie i tym będę pływał. Wtedy to była dla mnie nowa sytuacja. Ja 14-latek stałem na słupku obok medalistów Mistrzostw Europy i świata. Pamiętam dokładnie swój czas, który zrobiłem – 1:08,18. Dzisiaj pływam 0:56,80. Wtedy wygrałem swoją serię i zrobiłem rekord Polski niesłyszących. Przy okazji z tej olimpiady trochę mi szkoda właśnie 100 motylem (byłem 4), za mocno rozpocząłem i brakło mi na końcu. Co ciekawe w finale pierwszą część dystansu 50m popłynąłem z czasem lepszym niż miał brązowy medalista tej olimpiady na 50m (ja nie płynąłem tej konkurencji i trochę żałuję). Poza tym wnioski ze 100m delfinem już wyciągnąłem. To bardzo ważne doświadczenie.
Najważniejsze osiągnięcia?
– Najważniejsze i najcenniejsze osiągnięcia to oczywiście Mistrzostwo Olimpijskie, o którym marzyłem od Portugalii. Mistrzostwo Świata i Europy na długim basenie.
To powróćmy do Samsun. Jak się przygotowywałeś do tych startów?
– Przede wszystkim trener kadry Marek Jabczyk zaplanował jak najwięcej startów w zawodach ze słyszącymi. Trenowałem głównie w Dąbrowie Górniczej i Gliwicach na zgrupowaniach. Najbardziej pracowity był ten ostatni rok. Trenowałem w klubie CSiR MOS Dąbrowa Górnicza i na zgrupowaniach z Kadrą niesłyszących. Pływałem po 15 km dziennie ćwicząc technikę, styl i wytrzymałość. Bardzo poprawiłem nawroty w „motylu” i pływanie pod wodą, co dla mnie zawsze było trudne ze względu nie w pełni sprawny układ oddechowy. I to dało efekty.
Spodziewałeś się medalu ?
– Tak, spodziewałem się i miałem nadzieję, że będę stał na podium, ale nie wiedziałem na jakim.Trener powiedział mi, że jestem gotowy do dobrego pływania i wytłumaczył mi, że dużo pracy wykonałem na treningach i wytrzymałem choć myślałem, że nie dam rady bo ostatnie zgrupowanie było bardzo wyczerpujące. Powiedział również, że wszystko zależy od moich myśli jakie będą podczas igrzysk. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że zdobyłem złoto. Niesamowite uczucie miałem podczas dekoracji i pomyślałem, że własna praca jaką wykonałem była uczciwa.
Jak wyglądała droga po złoto?
– W eleminacjach w swojej serii płynąłem obok rekordzisty Świata na tym dystansie – Włocha
Luca Germano. Postanowiłem, że będę się jego trzymał aby awansować do finału i tak się też stało. Z drugim czasem dostałem się do serii finałowej (2;07.94). Po starcie poczułem, że jeszcze mam energię i zapas sił. W finale poczułem, że to właśnie najważniejszy dzień w moim życiu. Pamiętam, że ostatnie 50m zamknąłem oczy i „na maksa” popłynąłem aż do ściany. Po wyścigu wszyscy patrzyliśmy na tablicę kto wygrał. Patrzę: Konrad Powroźnik jest pierwszy i aż mi „szczęka opadła”. Zacząłem płakać i nie mogłem uwierzyć aż do dziś.
Twoje wrażenia z Samsun?
– Samsun jest średnim miasteczkiem. Ludzie byli trochę agresywni np. podczas jazdy ciągle trąbili do drugiego samochodu robiąc awantury. Oczywiscie doskonale rozumiem, że jest tam inna kultura. Kobiety w większości nosiły burki zasłaniające calkowicie twarz. Otwarcie olimpiady było na bardzo wysokim poziomie. Czułem się wyjątkowo, każdy z uczestników był inny, ale czułem, że należę do jednej wielkiej rodziny. Temperatura była wysoka i upał trochę dokuczał, ale czułem cudowny klimat tamtego miejsca. Organizatorzy zapewnili wszystkim olimpijczykom ochronę aby wszyscy czuli się bezpiecznie. W miasteczku olimpijskim brakowało mi jedynie polskiego jedzenia, z resztą na trzeci dzień cała nasza ekipa miała biegunkę przez kilka dni. Leczyliśmy się smektą i bananami. Niestety nie zostaliśmy na zakończeniu olimpiady bo 30-tego mieliśmy już wylot.
Plany na przyszłość?
– Zaczynam korepetycje z matematyki, bo niestety nie zdałem matury z tego przedmiotu. Mam poprawkę w sierpniu i będę się na tym koncentrował. Chcę studiować AWF we Wroclawiu. Od września zamierzam przenosić się do Wroclawia, a od października zaczynam studiować. Następna olimpiada odbedzie się w Dubaju lub Los Angeles. W przyszłym roku Mistrzostwa Europy Niesłyszących w Poznaniu, więc pływam dalej i mierzę w kolejne medale.

źródło: STORYFUL/x-news.pl.

center>

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto