Przypomnijmy. We wtorek, 25 lutego do krotoszyńskiego szpitala trafiła pacjentka, która przebywał na terenach, gdzie występuje wirus. Trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy z wysoką gorączką i problemy z oddychaniem. Pani Anna w dniach 27 stycznia - 4 lutego przebywała na terenach północnych Włoszech. Potem w dniach 17 lutego do 23 lutego przebywała w Stanach Zjednoczonych. Trafiła do szpitala z wysoką gorączką 38,6 stopnia i problemami z oddychaniem. Została umieszczona w izolatce, bo jak sama twierdzi żaden inny szpital zakaźny nie chciał jej przyjąć. Pani Anna mówi również w filmiku, że to szpitalowi w Krotoszynie zlecono pobranie próbki i wysłać je do Warszawy, w celu badania pod kątem koronawirusa. Warszawskie laboratorium, jak twierdzi 26-latka, pracuje do godz. 15. Łączny czas oczekiwania na wyniki wynosił zatem 88 godzin. Co istotne, stan zdrowia kobiety uległ poprawie. Dopiero po opublikowaniu filmu w sieci została poinformowana, że badania jej próbek dały wynik negatywny.
Do słów postanowiło odnieść się w niedzielę, 1 marca Ministerstwo Zdrowia, które wprost informuje, że w całej sytuacji zawinił szpital. - Zawiedli ludzie w szpitalu. Zapanował chaos i ten chaos i niepokój personelu przełożył się na niepokój pacjentki, do tego nigdy nie powinno dojść - mówił Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ministerstwa. Jak dodawał, szpital w Krotoszynie nie wywiązał się z procedur, które "są jasne i przygotowane dla wszystkich szpitali w Polsce". - Zażądaliśmy wyjaśnień od kierownictwa szpitala w Krotoszynie. Kontaktowaliśmy się z wojewódzkim konsultantem w zakresie chorób zakaźnych, ze stacją sanitarno-epidemiologiczną i przekaz jest jasny: pacjentka nie powinna być kwalifikowana jako osoba podejrzana o zarażenie koronawirusem - mówił rzecznik.
Według procedur wylęganie wirusa trwa 14 dni, a pani Anna wróciła z Włoch 21 dni temu. - Nie było żadnych przesłanek, żeby pacjentkę podejrzewać o zarażenie koronawirusem. To, co zrobił szpital wskazuje jasno, jak ważne jest, żeby lekarze i kierownictwo szpitala czytali procedury, które przekazał GIS - kończy rzecznik.
Rzecznik szpitala w Krotoszynie jak twierdzi stan pacjentki się poprawił. Nie przebywa już w izolatce. Kiedy wyjdzie tego jednak nie wiadomo, bo wciąż szpital stosuje odpowiednią diagnostykę. Co do oczekiwania na wyniki badania na koronawirusa rzecznik odpowiada, że z informacji jaką otrzymywali wypływało, że będzie ona w 48 godzin. - Kiedy po tym czasie dopytywaliśmy się o wyniki twierdzono, że trzeba cierpliwie czekać - mówi Sławomir Pałasz. Rzecznik nie potrafi jednak wskazać dlaczego wyniki pojawiły się pół godziny po opublikowaniu filmiku przez panią Annę oraz osoby, która była w stałym kontakcie z warszawskim laboratorium. Nie potrafi również wskazać ilości szpitali zakaźnych, które ponoć nie chciały przyjąć pacjentki. - Pacjentka była we Włoszech, potem w USA, gdzie mogła zetknąć się z potencjalnie zarażonymi wirusem. Dmuchając na zimne, profilaktycznie wszczęliśmy wszystkie procedury w naszym szpitalu - dodaje rzecznik. Sama pacjentka nie wyraża zgody na rozmowy z mediami. - Nakręciła filmik, który umieściła na swojej stronie. W tej chwili nie wyraża takiej chęci - kończy Sławomir Pałasz. Potwierdza to z resztą naszemu dziennikarzowi. - Na ten moment nie udzielam żadnych wywiadów. Muszę skupić się na wyzdrowieniu - mówi pani Anna.
Co do zarzutów ze strony ministerstwa rzecznik odpowiada. - Przyjdzie czas na ustosunkowanie się do nich. Na chwilę obecną analizujemy całość sytuacji - kończy Sławomir Pałasz.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?