O tym jakie leki przyjmuje pacjent powinien wiedzieć tylko on i lekarz!

Kontrowersyjny temat poruszył na swoim blogu „A tak nawiasem mówiąc...” Maciej Hoffmann, lekarz rodziny z Krotoszyna. To do niego od dłuższego czasu zgłaszają się emerytowani nauczyciele, którzy potrzebują – do wniosku o świadczenie zapomogowe wypłacane przez gminę – zaświadczenia o przewlekłym leczeniu. Takowe wspomniany lekarz oczywiście wystawia bez problemu. Pojawił się jednak paradoks polegający na tym, że to niestety nie wystarcza. Okazuje się, że lekarz musi jeszcze wpisać wszystkie leki, które dany pacjent na stałe pobiera. Inaczej urzędnicy nie mogą przyjąć zaświadczenia. – Kwestia tego, jakie pacjent pobiera leki, jest sprawą pomiędzy mną a pacjentką. Udostępniając listę tych leków naruszyłbym tajemnicę lekarską – twierdzi Maciej Hoffman.

Dodaje jednocześnie, że to nic innego jak wymysł jakiegoś lokalnego urzędnika, który nie zdaje sobie sprawy z tego jak utrudnia życie osobom starszym. – Czy chciałabym, żeby ktoś obcy wiedział, że pobieram leki na nietrzymanie moczu? Że co miesiąc kupuję z tego powodu higieniczne wkładki anatomiczne do bielizny? Że muszę zażywać leki poprawiające pamięć, bo zapominam imiona wnuków? – pyta retorycznie Maciej Hoffmann.

Skontaktowaliśmy się z Urzędem Miejskim w Krotoszynie. Okazuje się, że takowe zarządzenie wydał burmistrz miasta. Po co? – To drażliwy temat. Musimy mieć potwierdzenie, że dana osoba jest naprawdę przewlekle chora. To pozwala na unikanie niewłaściwych wypłat świadczeń. Żadne dane od nas nie wyciekają i nie ma takiego zagrożenia – mówi Małgorzata Mielcarek, z-ca naczelnika w Wydziale Oświaty.
Co jeśli jednak lekarz poświadczy, że pacjent jest przewlekle chory, a nie udostępni listy leków? – Jeżeli tak jest to komisja i tak musi to uhonorować – kończy Małgorzata Mielcarek.

*****