Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezwykły wyczyn koźminianina Łukasza Naglaka

Paweł Krawulski
Paweł Krawulski
Koźminianin, Łukasz Naglak , zawodnik Koźmin Biega Ultra Runners, zdecydował się na niezwykły strat. Wziął udział w Maratonie Gór Stołowych.

Dla biegacza-amatora bieganie po górach w przyzwoitym czasie jest nie lada wyzwaniem. Dlatego do swojego występu podchodził ostrożnie. Zawody te miały pokazać jak jest obecnie stan formy –

Chciałem tez sprawdzić, czy nieco chaotycznie dobrany trening wzmacnia moją wytrzymałość pod kątem kolejnych biegów ultra.

Zawody rozpoczęły się w Karłowie o godz. 7.00 a Naglak wystartował na trasę kwadrans później. Jak wspomina miał on ją dokładnie rozpisaną, każdy etap wyliczony czasowo co do minuty, tak aby na mecie złamać magiczne 7 godzin. -

Oczywiście to tylko liczby, nie można zostać ich niewolnikiem podczas biegu jednak zerkając na nie ukradkiem można oszacować czy cel pozostaje realny

- opowiada.

Pierwszy etap prowadził trasą z Karłowa do wzniesienia przy Błędnych Skałach, a następnie do Pasterki. Pokonał go tak jak maił napisane w rozpisce. Pojawiły się pierwsze wątpliwości i mały kryzys. Biegł praktycznie cały czas w drugim zakresie intensywności, a do mety pozostawało wtedy jeszcze prawie 40 kilometrów. Zawodnik zastanawiał się wówczas czy starczy mu sił.

-Na paśniku uzupełniłem tylko wodę i już po kilkudziesięciu sekundach ruszyłem pierwszy raz tego dnia w stronę Szczelińca. Tutaj w końcu przydały się kijki, dzięki nim można sobie narzucić mocny, szybki rytm w trakcie długiego podejścia.

Na drugim punkcie żywieniowym zameldował się z trzyminutowym zapasem. Napełnianie coli, dolewka wody do bukłaku, chwila rozmowy z wolontariuszem z Czerwonaku przekąska z arbuza i w drogę. Prowadziła ona przez Radkowskie Skały, skalne grzyby aż do Batorowa. Był to bardzo techniczny i męczący odcinek. Nie ma tam co prawda wielkich przewyższeń, ale duża ilość skał i kamieni na szlaku sprawia, że mięśnie zaczynają palić. –

Do tego słońce zaczęło przygrzewać, parne powietrze utrudniało każdy oddech. Walka z bólem nóg była nierówna, jakby z góry przegrana. Cel zaczynał się nieuchronnie oddalać.

Ostatnie dwie godziny biegu to już walka sportsmena z bólem, który gdy się nasilał pozwalał tylko truchtać. Niemniej czas i dystans powoli uciekał, a meta była coraz bliżej.

Zbliżając się do Szczelińca zobaczył znajome twarze, a ich doping zagrzał biegacza do walki z ponad 600 schodami, które już tam na mnie czekały
-

Spojrzałem na zegarek, czas 6:48:00, nadzieja wróciła. Łapiąc się oboma rękami balustrady zacząłem intensywnie pokonywać co drugi stopień. Wrócił też potworny ból, najpierw czwórek, następnie skurcz łydek, który nie pozwolił już na szybki marsz. Idę nawet po wypłaszczeniu. Jeszcze dwieście metrów, sto i będę na upragnionej mecie. Ostatnie metry przy walce z kolejnym skurczem łydek to już ostatnia walka tego dnia. Powoli idąc wkraczam na metę, jestem 3 minuty po czasie, który sobie założyłem ale szczęśliwy z wyniku i pełen optymizmu przed następnymi startami-

kończy zawodnik.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto