W komedii Kazimierza Kutza Pułkownik Kwiatkowski jest taka kapitalna scena: tytułowy bohater, rzekomy pułkownik Urzędu Bezpieczeństwa, ryczy na niższego stopniem, przerażonego ubeka: Pamiętajcie, Jajec: prawo jest dla nas, Jajec! My przestrzegamy prawa, gdy nam to pasuje, Jajec!!!
Ta zasada przypomina się przy okazji sprawy grzywny, jaką NFZ nałożył ostatnio na szpital, który odmówił wykonania aborcji pacjentce noszącej nieodwracalnie uszkodzony płód. W uzasadnieniu kary stwierdzono, że o ile lekarz mógł z przekonania odmówić usunięcia ciąży, o tyle szpital winien zapewnić kobiecie wykonanie tego świadczenia przez innego ginekologa. A to dlatego, że aborcję ujęto w kontrakcie, jaki dyrekcja owego szpitala podpisała dobrowolnie (tak!!!) z NFZ - jako jeden z wielu zabiegów, które na ubezpieczenie przysługują pacjentkom tejże placówki. Oczywiście wtedy, gdy aborcja jest w danym przypadku legalna, czyli uzasadniona prawem. A tu, zdaniem kontrolerów z NFZ, uzasadniona była.
Zaśpiewał (forte!) chór Święcie Oburzonych. Tyle, że niewiarygodnych - bo gubiących meritum swych wywodów. Temat dyskusji brzmi bowiem: Czy szpital naruszył umowę z NFZ (w tle: Czy żądanie pacjentki było zgodne z prawem). Natomiast Święcie Oburzeni rozpoczęli dysputę na temat: Czy aborcja to grzech (w tle: …bo jest to zabicie człowieka). I tak – miast rzeczowej dyskusji o prawie (polskim) wywiązała się emocjonalna pyskówka na temat etyki (ludzkiej).
I to wcale nie w wykonaniu moherowych fanek Ojca Dyrektora! Nie: ignorancję w sztuce dyskusji pokazało kilku polityków i dziennikarzy. Jeden z nich w radiowej Trójce, na zarzut red. Moniki Olejnik, że w tym przypadku szpital miał obowiązek przestrzegać zasad umowy zawartej z NFZ (gdyż tu aborcja byłaby zgodna z obowiązującą ustawą), rozbrajająco odparł: Ale ta ustawa jest zła!…
Tu właśnie przypomina się złota zasada płk Kwiatkowskiego: przestrzegamy tych przepisów, które nam pasują! Nie bawmy się w jakieś tam żmudne naprawianie prawa, w inicjatywy ustawodawcze, w głosowania, referenda i w inne demokratyczne fanaberie! Jakie to proste: ktoś z jointem w ustach pędzi autem 140 km/h, patrol drogówki łapie go na radar, a on oświadcza policjantom: Tak, tu jest teren zabudowany; tak, posiadam marihuanę - ale ustawa o zapobieganiu narkomanii narusza moją wolność osobistą, a kodeks drogowy to zła ustawa!
I już. Funkcjonariusze salutują i przepraszają za zabranie czasu.
Ironią nie jest to, że w tej sprawie najgłośniej protestują ludzie, których partia ma w swej nazwie słowo Prawo. Smutny paradoks w tym, że identyczne zdanie na temat przestrzegania prawa głosili dawni komunistyczni ubecy i dzisiejsi niby-prawicowi dyskutanci...
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?