Cierpliwość ratowników medycznych została wystawiona na dużą próbę m.in. wskutek podwyżek w innych branżach, w tym wzrostach wynagrodzeń we wspomnianym handlu. Ratownicy medyczni mówią, że niektórzy z nich zarabiają zaledwie po 1700 zł, a najwyższe pensje to 3 tysiące złotych.
Ratownicza defensywa
Dlatego Krajowy Związek Zawodowy Ratownictwa Medycznego oficjalnie zażądał pilnego spotkania z ministrem zdrowia w sprawie podwyżek. – Pracownicy pogotowia wykonują podobną pracę do lekarzy jeżdżących w karetkach, a zarabiają zdecydowanie mniej – podkreśla Roman Badach-Rogowski, przewodniczący związku., który na spotkaniu w Poznaniu 10 maja wprost powiedział, że czasy niewolnictwa muszą się w końcu skończyć. – Wykonujemy trudną i odpowiedzialną pracę. Zwiększa się nam cały czas zakres obowiązków. Pracujemy często po 400 godzin i nikt tego nie zauważa albo nie chce zauważyć. Chcemy by to się zmieniło – mówił.
W przypadku podwyżek chodzi o rozwiązania systemowe, które pozwolą więcej płacić ratownikom. Ale to nie ich jedyny postulat. Domagają się także „upaństwowienia” ratownictwa medycznego. Prawo i Sprawiedliwość pół roku temu zapowiedziało, że przygotowuje rewolucję w ustawie o ratownictwie, która sprawi, że wszyscy ratownicy medyczni mają pracować na etat, a karetka nie będzie mogła należeć do prywatnej firmy. Ale od tego czasu niewiele w tym kierunku zrobiono.
Jeśli strona rządowa nie posłucha żądań ratowników medycznych, ci zapowiadają ogólnopolski strajk. Szczegółów, jak miałby wyglądać taki protest jest już całkiem sporo.
To ciężki zawód
W krotoszyńskim Szpitalnym Oddziale Ratunkowym z Zespołami Ratownictwa Medycznego i Izbą Przyjęć pracuje 52 ratowników medycznych, z czego 46 na umowy o pracę zawarte z SP-ZOZ, a 6 na umowach cywilno-prawnych. – Nasi ratownicy pracują w systemie 12-godzinnym, nieustannie się zmieniając. Jako dyrekcja nie mamy do nich żadnych poważniejszych zastrzeżeń. Jak mówił przy innej okazji starosta Stanisław Szczotka, w naszym szpitalu nigdy nie było, nie jest i nie będzie idealnie, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ochrona życia ludzkiego to ciężki kawałek chleba i pracę tę trzeba doceniać – opisał nam pracę ratowników medycznych wicedyrektor ds. medycznych SPZOZ Mieczysław Pełko.
Podobnie swój los oceniają sami ratownicy medyczni. Mimo że walczą o ludzkie życie na pierwszej linii zarabiają niewiele, przynajmniej w porównaniu z innymi zawodami medycznymi w SP ZOZ. Jest to około 2.1 tys. zł netto ze wszystkimi przysługującymi ratownikom dodatkami. – Inne grupy zawodowe pokazały, że potrafią walczyć o swoje. My udowodnimy, że też potrafimy – mówi Jakub Nelle, jeden z ratowników, który w tym roku był naszym laureatem w plebiscycie na najlepszego ratownika. W jednym z naszych rozmów mówił, że to bardzo trudny i odpowiedzialny zawód, który powinien być doceniany przez innych. – Przez 7 lat pracując w systemie ochrony zdrowia miałem po raz pierwszy styczność z nagłym zatrzymaniem krążenia dziecka. Dziewczynka, 4 lata, nagle w łóżeczku przestała oddychać. Jesteśmy na miejscu po 9 minutach od zgłoszenia, zastajemy rodziców na łóżeczku reanimujących córkę (widok jak dla mnie bardzo emocjonalny: łóżeczko, maskotki, wspólne zdjęcia na ścianie, płacz matki), ale od tego jesteśmy, aby w tych momentach być ostatnim ratunkiem...
To pierwszy krok
Protesty nie będą wpływać na jakość świadczonych przez ratowników usług. – Nie możemy sobie pozwolić na odejście od łóżek tak jak pielęgniarki kiedyś. Nikt za nas nie wyjedzie karetką – mówi Dawid Piorunek, przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych – koło Krotoszyn.
W pierwszej kolejności protest będzie polegał na oflagowani stacji i podstacji oraz karetek. – To pierwszy krok aby zwrócić uwagę na nasz problem i niezgodę na to co się dzieje w Ratownictwie Medycznym. O akcji poinformowaliśmy oczywiście dyrektora szpitala, który o wszystkim już wie. W ten sposób włączamy się w ogólnopolską akcję – puentuje Dawid Pierunek. O szczegółach akcji protestacyjnej w powiecie krotoszyńskim będziemy oczywiście informować naszych czytelników na bieżąco.
Upaństwowienie ratownictwa
Wielu ratowników jest za upaństwowieniem ratownictwa. O co chodzi? Upaństwowienie miałoby polegać na tym, że w spółce ratownictwa medycznego Skarb Państwa albo samorząd musiał mieć minimum 51 procent udziałów.
Największa prywatna firma – Falck Medycyna – ma obecnie 6 procent udziału w rynku ratownictwa medycznego. Połowa pracowników pracuje tam na etatach, reszta na umowach cywilnych, które związkowcy chcieliby wyeliminować.
Falck tłumaczy jednak, że personel z różnych powodów często sam wnioskuje o to, aby być zatrudnianym na umowy cywilne. Nieoficjalnie ratownicy mówią, że mogą brać dużo więcej godzin pracy, niż reguluje to kodeks pracy. W ten sposób w rzeczywistości ich zarobki są dużo wyższe, niż wskazywane przez związkowców. Niektórzy ratownicy mają pracować nawet po 300 i więcej godzin w miesiącu.O tym, że tak właśnie jest przekonują nas nasi ratownicy. – Często jest tak, że musimy jechać do zdarzenia mimo tego, że już jesteśmy oficjalnie po pracy. Wiemy jednak jaki zawód wybraliśmy. Ludzkie życie nie może czekać. Przyjmujemy to na siebie i jedziemy. Ratujemy ludzkie życie bo tak właśnie musi być i nie narzekamy. Nasz zawód to bowiem misja i chcemy to robić. Chcielibyśmy jednak aby ktoś w końcu potraktował nasz zawód godnie – mówią ratownicy.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?