D. Reyer to w Krotoszynie postać- symbol. Wychowanek Astry, mający w swoim piłkarskim DNA wpisane hołdowanie zapomnianym dziś wartościom takim jak szacunek do przeciwnika czy oddanie drużyny. Cechowała go zawsze wola walki i ambicja tak wielka, iż nieraz sprawiająca problemy. Pamiętać trzeba, że sentyment oraz szacunek sympatyków futbolu zdobył tym, iż pierwsze kroki w drużynie seniorów stawiał w czasie jej gry w III lidze. Wówczas na stadion miejski w godzinach rozgrywania spotkań, przychodziły prawdziwe tłumy, które wraz z przedstawicielami zaprzyjaźnionych fanklubów z okolicy, tworzyły niezwykłą oprawę i żywo dopingowały gospodarzy.
Po opuszczeniu Krotoszyna grał w okolicznych klubach, zawsze starając się być ważną częścią zespołu. Bezkompromisowy i mówiący zawsze co myśli, zyskiwał szacunek bezwzględnym porzucaniem swojego ja na rzecz dobra zespołu, który aktualnie reprezentował. Poza boiskiem co trzeba wyraźnie podkreślić był zawsze skory do pomocy każdemu członkowi zespołu.
Gdy przed trzema laty wrócił do Krotoszyna dotrzymując danej obietnicy, z Centry Ostrów Wielkopolski, by tu zakończyć karierę, najwięksi optymiści szybki wieszczyli powrót niebiesko-białych na boiska czwartoligowe. Wszak ten wówczas prawe 40-letni mężczyzna po okresie przygotowawczym prezentował się znakomicie. Niestety rzeczywistość okazała się bardziej szara niż się to na początku wydaje. Okazało się szybko, że wielu piłkarzy nie potrafi nawet zbliżyć się do poziomu sportowego potrzebnego do uzyskania awansu. Powodowało to frustracje zawodnika. Apogeum przyszło w poprzedni sezonie. Oprócz doskonałego czytana gry czy wprowadzenia akcji zaczepnych i zdobywania ważnych bramek, nieliczni przybywający do Sulmierzyc kibice widzieli mroczną stronę osobowości Reyera.
Krzyki w stosunku do partnerów, a nawet stosowane do niektórych młodych groźby, jak choćby podczas meczu derbowego z Piastem Kobylin z 15 maja, powodowały problemy. Mający spory potencjał zespół z ul. Sportowej tracił po następnym wybuchu kolejne bramki. Zmuszony gonić niejednokrotnie wynik, popełniał kolejne straty, a to powodowały kolejne straty punktu. W efekcie zespól zajął ostatecznie zaledwie 9 miejsce w rozgrywkach wielkopolskich V ligi gr. 3.
Warto przypomnieć na marginesie w powiększonej do 18 drużyn lidze, wskutek pandemii koronawirusa doznał aż 12 porażek w 34 meczach ligowych. Tak niska pozycja drużyny to był za wiele dla tego futbolisty. Nad jego krewkim charakterem, a szczególne nieparlamentarnym jeżykiem w czasie spotkań, nie panował nawet szkoleniowiec Astry Krzysztof Gościniak. Dobry przyjaciel i rówieśnik, obaj urodzili się w 1979r., tylko bezradne rozkładał ręce na takie zachowanie. Na szczecie po skończonym gwizdku Reyer znów dawał powodu do lubienia swojej osoby.
Wraz z końcem kariery jego związki z krotoszyńskim klubem nie kończą się. Z innym wychowankiem krotoszyńskiego zespołu Karolem Krystkiem, grającym od nowego sezonu w Ostrovii 1909 Ostrów Wlkp., odpowiadać będzie za rozwój jednego z młodzieżowych teamów krotoszyńskiej gwiazdy. Praca z drużyną młodzika młodszego jest możliwa z prostego powodu. Trenerzy posiadają uprawienia UEFA C, pozwalające im na prowadzenie młodzieżowych zespołów.
Tymczasem piłkarza żegna prezes Astry Mariusz Ratajczak- Dariusz Reyer dziękuję za wszystko co zrobiłeś dla naszego klubu. Tu rozpoczynałeś swoją świetną przygodę z piłką, ale tak jak zawsze mi powtarzałeś, że tu ją zakończysz i słowa dotrzymałeś. Słowo dziękuję to za mało. Ja mogę być dumny, że to za mojej kadencji wróciłeś i byłeś zawsze pomocny. Dla mnie byłeś, jesteś i będziesz legendą Astry- wylicza Ratajczak. Sam myśli o godnym pożegnaniu piłkarza, ale ta myśl zostanie urzeczywistniona dopiero po oddaniu do użytku stadionu miejskiego po kapitalnym remoncie.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?