Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koźmin Wlkp. Cenny punkt zdobyty przez piłkarzy Białego Orła na inaugurację sezonu V ligi

Paweł Krawulski
Paweł Krawulski
W niedzielę, 22 sierpnia- team Adama Zielińskiego, pokazał boiskowy charakter i w meczu z jednym kandydatem do awansu do IV ligi Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. wywalczyła remis 2:2 (1:2). Wynik tym cenniejszy, iż odniesiony po spotkaniu walki.

Mecz zapowiadał się arcyciekawie. Naprzeciw stanęły 2 kompletnie inne jedenastki. Z jednej strony Biały Orzeł, beniaminek z ambicjami. Po drugiej stronie wzmocniona zawodnikami Odolanovii Odolanów drużyna z grodu nad Ołobokiem. Ich celem jest powrót na boiska czwartoligowe i temu podporządkowane są tegoroczne rozgrywki wielkopolskiej V ligi gr. 3 oraz powrót na trenerską ławkę Piotra Konstanciaka. Ich najważniejszym, przynajmniej w teorii rywalem do awansu jest drużyna Polonii 1912 Leszno. Ta w pierwszym spotkaniu zwyciężyła na własnym terenie Astrę Krotoszyn 5:3.

Jednak drużyna Orzełków nie raz pokazała, iż gra na własnym boisku to ich wielki atut. Mobilizacja przychodzi szczególnie przy wsparciu kibiców. Tych w niedzielne popołudnie nie brakowało, a sam fan klub Ovii zresztą przez cały mecz zagrzewał swoich ulubieńców do walki. Biały Orzeł przystąpił do spotkania w znacznie zmienionym składzie. W sezonie 2021/2022 na zielonej murawie nie szalał w koszulce klubowej Marcin Szymkowiak. Ten zdecydował się na transfer do LKS-u Gołuchów i walkę o miejsce w składzie na poziomie IV ligi. W składzie brak też Jakuba Namysłowskiego, Roberta Nowakowskiego i Mateusza Lisa. Drużynę zasilili: Szymon Pacholski z CKS-u Zbiersk, Alan Janowskiego z Jaroty Jarocin, Mikołaj Konieczny z CKS-u Zduny. Ponadto treningi wznowił Filip Oleśków. Na stadionie widoczni byli też 2 Nigeryjczycy: Olaywola Holamz Olamide oraz Olaynka Francis Adesola. Ci jednak zajęli w trakcie meczu miejsce na trybunie przed spikerką, zasiadając między prezesami klubu.

Te rozliczne roszady sprawiło, iż sympatycy piłkarscy nie wiedzieli czego się spodziewać Zupełnie niepotrzebnie. Mecz mógł się podobać. Po początkowych minutach, szczęście uśmiechnęło się do gości. Już pierwsze celne uderzenie na bramkę Mateusza Wroneckiego w 5’, sprawiło że wychowanek Astry Krotoszyn, musiał wyjmować piłkę z sieci. Katem okazał się inny były astrowicz Mikołaj Marciniak. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że wielką zasługę w zdobyciu bramki miał Mariusz Poślednik, który najpierw szybkim dryblingiem zgubił obrońcę. Następnie będąc tuż przy linii końcowej dośrodkował z prawej strony na środek pola karnego. Tam czekał niepilnowany Marciniak, który dopełnił formalności.

Ta beztroska wywołała frustrację szkoleniowca koźminian. Od tego momentu żywo instruował piłkarzy, zachęcając do lepszej gry. Skutkowało to kilkoma strzałami. Niestety brakowało precyzji, albo jak w 13’ uderzenie Alana Janowskiego było minimalne niecelne, mijając lewy słupek Bartosza Jankowskiego. Zresztą w tej fazie meczu futboliści obu drużyn postawili na walkę. Nie brakowało wielu twardych zagrań a sam arbiter nie wahał się wyjmować żółtych kartek ze swojej kieszonki. Ten okres zdecydowanie wygrali za to kibice Ovii, którzy przybyli licznie na stadion. Wielu zasiadło na trybunach dopiero w okolicach 10’ minuty. Żywe przyśpiewki bardzo urozmaicały kibicom doping. Nie wszyscy wytrzymali ciśnienie. Część sympatyków zaintonowała obraźliwe piosenki o funkcjonariuszach policji, których spora grupka zabezpieczała ten mecz.

Tymczasem spotkania toczyło się nie tyle, o zdobycie bramki, ile o zbudowanie przewagi w II linii. Skutkiem tego był faul dokonany w środkowej części boiska przez m.in. niezwykle doświadczonego piłkarza gospodarzy Wojciecha Kamińskiego. Zakończył się on żółtą kartką. Uderzeń był jak na lekarstwo, w dodatku jeszcze na wiwat. Dopiero akcja z 33’ rozgrzał koźmińską publiczność. Po wykonaniu rzutu wolnego zbitego z prawej strony, futbolówka odbiła się od muru i trafiła do piłkarzy Orła. II dośrodkowanie sprawiło że piłka znalazła się przed niepilnowanym na lewej stronie kapitana Orłów Oskara Maciejewskiego. Ten strzelił jednak tylko w boczną siatkę. Nieporadność była głośno komentowana przez członków zarządu. Prezes Orła Władysław Olender nie ukrywał zniechęcenia. –

Jak można tego było nie strzelić. Taka sytuacja bramkowa, a on uderzył w boczną siatkę. Żal, straciliśmy wyśmienitą okazję do wyrównania-

opowiadał.

Za chwilę zawodnicy mogli przekonać się, iż prawdziwe jest twierdzenie, iż niewykorzystane sytuacje się mszczą. Co prawda dośrodkowanie z 39’ minęło jeszcze bramkę Wroneckiego. Nieszczęście przyszło 3’ później. Po dośrodkowaniu z prawej strony, Marciniak znów na środku pola karnego miał sporo miejsca. Zdecydował się zatem strzelić w górny róg, po czym utonął w objęciach szczęśliwych kolegów. Orzeł przegrywał już 2 bramkami.
Nie podłamało to morale Orzełków. Wręcz przeciwnie, to oni przejęli odpowiedzialność za prowadzenie gry. Wyprzedzali przeciwników, korzy chcąc zażegnać niebezpieczeństwo ratowali się faulami. Wreszcie w doliczonym czasie pierwszej polowy, uśmiechnął się los do gospodarzy. Do ustanowionej ok. 20’ przed bramką piłki podszedł Maciejewski Jego strzał z rzutu wolnego był ozdobą spotkania Nie tylko zdjął tzw. pajęczynę z bramki, ale dał wyraźny sygnał, iż jeszcze nie wszystko stracone.

Zresztą team Orzełków II połowę zaczął bez kompleksów. Niestety, albo brakowało ostatniego celnego podania, albo na wysokości zadania stawał portero gości jak miało to miejsce m.in. w 50’ spotkania. Obaj szkoleniowcy zresztą eksperymentowali ze składem. Zupełnie nie widać było różnicy poziomów obu ekip, a sama gra się wyrównała. Jedyna groźna akcja zakończyła się zresztą bramka dla Orłów. W 58’ prowadzący spotkanie Michał Kosicki wskazał na 11 metr. Do piłki podszedł Czabański, który zmyliwszy bramkarza strzelił bramkę dająca remis. Później ponowne strzałów było jak na lekarstwo, a futboliści skupiali się na walce o każdą piłkę. Uderzenia były natomiast bardzo niecelne, albo po wyblokach trafiały w rękawice golkiperów. Dopiero końcówka rozgrzała kibiców. Najpierw swoje szanse mieli piłkarze Ovii: Szymon Celmer i Dawid Płaczek.

W doliczonym czasie gry najgroźniejsze sytuacje przeprowadzili gospodarze. Ulubieniec publiczności Krzysztof Ratyński przestrzelił. Jednak to następną akcje zapamiętają kibice na długo. Wychodząc szybko z kontrą gospodarze, nadziali się na bramkarza, który daleko poza polem karnym wybił głową piłkę sprzed nóg atakujących, Zresztą tylko jego szybkiej reakcji ostrowianie zawdzięczają ze osiągnęli remis. Celne uderzenie napastnika Orla wybił końcówkami palców na rzut różny. Ostatni stały fragment gry zresztą zakończył się nie po myśli koźminian i mecz zakończył się sprawiedliwym remisem.

Biały Orzeł: Wronecki – Roszczak, Konopka, Oleśków (46′ Skowroński), Hajdasz (46′ Ratyński), Kamiński (62′ Konieczny), Maciejewski, Pacholski (88′ Rój), Janowski, Borowczyk, Czabański
Ostrovia 1909: Jankowski – Błaszczyk, Jędrzejak, Krystek, Perz (62′ Rachwalski), Piotr Skrzypczak (52′ Płaczek), Zadka, Modrzyński (70′ Suswam), Poślednik, Marciniak, Ziemiański (75′ Celmer).

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto