Ludzi w jego wieku młodzież często określa mianem dziadka albo staruszka. Ale ten "dziadzio" niejednego młokosa mógłby zawstydzić. Czesław Roszczak kilka tygodni temu został mistrzem świata weteranów w rzucie dyskiem. Podczas igrzysk w Stanach Zjednoczonych na podium stawał jeszcze trzykrotnie.
Czesław Roszczak ma 70 lat, ale woli odpowiadać, że zostało mu 30. do setki.
- To zawsze lepiej brzmi - śmieje się mistrz świata z naszego powiatu.
W rozmowie z nami opowiada, że jego życie zawsze było podporządkowane sportowi.
- Przez wiele lat byłem nauczycielem wychowana fizycznego, trenerem i koordynatorem lekkiej atletyki, więc z tą dziedziną zawsze miałem bezpośredni kontakt - mówi pan Czesław.
Nawet emerytura nie zdołała go posadzić w bujanym fotelu z kapciami przed telewizorem.
- To nie dla mnie. Sport przedłuża życie i sprawia, że czuję się po prostu lepiej. Zrobiłem w domu siłownię, chodzę na stadion ćwiczyć technikę rzucana dyskiem, a czasem biegam. Muszę jednak uważać, bo zdarza mi się zapominać, że nie mam już 20 lat - śmieje się nasz bohater.
Kilka tygodni temu pan Czesław wyleciał na ponad miesiąc do Stanów Zjednoczonych na mistrzostwa świata weteranów, co nie do końca ucieszyło jego małżonkę.
- Nie była zadowolona, bo musiała opiekować się kotem - żartuje mistrz świata. - Nie miała jednak za bardzo innego wyjścia. Przez cały rok przygotowywałem się do tych zawodów. Z wyniku jestem zadowolony, ale jak to się mówi: zawsze mogłoby być lepiej - opowiada mężczyzna.
Długi pobyt za oceanem sprawił, że oprócz zawodów sportowych pan Czesław miał czas, aby trochę pozwiedzać. Okazało się jednak, że w pewnym momencie to on stał się atrakcja turystyczna dla Amerykanów.
- Kiedyś poszedłem na trening lekkoatletyczny dzieciaków. Postanowiłem dołączyć do nich i rzuciłem dyskiem. Zrobili wielkie oczy, że ktoś w moim wieku uzyskał taką odległość. Później potraktowali mnie jak małpkę w zoo, bo każdy chciał sobie ze mną zdjęcia robić - wspomina z uśmiechem pan Czesław.
Rozmawiając z 70-letnim sportowcem trudno nie zapytać go o jego spostrzeżenia na temat usportowienia Polaków, szczególne tych młodych.
- Dzisiaj są inne czasy. Kilkadziesiąt lat temu nie było ani telewizji ani komputerów, więc uprawiało się sport. Obecne pokolenia mają już inne, wygodne życie. Postęp technologiczny zastąpił sport. Czy to dobrze czy źle to nie mnie oceniać. Ja mogę tylko zachęcić, aby ludzie więcej się ruszali, bo społeczeństwo nam się zasiedziało . Wystarczy tylko kilkanaście minut dziennie ruchu na świeżym powietrzu i szybko człowiek zauważa różnicę. Organizm lepiej funkcjonuje i człowiek ma lepsze samopoczucie. A dla najbardziej leniwych polecam skłony na fotelu. Tak też można - mówi z uśmiechem medalista mistrzostw świata.
Jednym z najbardziej oczywistych pytań, jakie można zadać 70-letniemu sportowcowi jest chyba: Czy panu się chce?
- Każdy z nas ma w sobie lenia. Ja również. Są więc dni, że nie mam ochoty ćwiczyć. Mam jednak ułożony swój plan treningowy i po prostu muszę go wykonać. I naprawdę lepiej się z tym czuję. Przede wszystkim dzięki wysiłkowi umysł mam świeższy. Wprawdzie czasem zapomnę, gdzie położyłem okulary, ale tragedii nie ma - śmieje się 70-latek.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?