Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy krotoszynianin uratował ponad 6,5 tys. wcześniaków?

Łukasz Cichy
Łukasz Cichy
Martin Arthur Couney, a właściwie Michael Cohn z dwójką wcześniaków
Martin Arthur Couney, a właściwie Michael Cohn z dwójką wcześniaków archivum New York Public Library (domena publiczna)
Historie śmierci dzieci, szczególnie niemowlaków były zgrozą dawnych rodzin. Nie ma osób, których przodkowie nie stracili dzieci w wieku niemowlęcym. Powodem często były zgony zbyt wcześnie urodzonych dzieci, które praktycznie nie miały szans na przeżycie. Jedną z pierwszych osób, które zajęły się losem wcześniaków był Martin Arthur Couney, a właściwie Michael Cohn pochodzący z Krotoszyna.

Z Krotoszyna, czy nie?

No właśnie z Krotoszyna, a dlaczego nikt w Krotoszynie o nim wcześnie nie słyszał? Pełno jest artykułów nt. Martina Arthura Couneya. Tak twierdzi sporo tekstów w internecie, łącznie z anglojęzyczną Wikipedią. Jednak niektóre artykuły podają, że Michael Cohn urodził się w 1869 r. lub w 1870 r. w Krotoszynie (niektórzy piszą też jako Krotoschen, niem. Krotoschin), we Wrocławiu lub w Alzacji. Jedno jest pewne. Z Krotoszynem związany był, ale o tym później. Był synem Hermanna i Fredericki Cohnów (mian. Cohn, choć często przeczytać można jako Cohen). Była to rodzina żydowska, jednak o tym też później. Niestety do lat 70. XIX w. praktycznie metrykami zajmowały się związki wyznaniowe, więc próżno szukać aktu urodzenia w krotoszyńskich metrykach katolickich, czy ewangelickich, a żydowskie są trudne do zdobycia. Pojawia się też często informacja, że to właśnie rodzice pochodzili z Alzacji, co również jest mylne. Jednak w Krotoszynie 28 listopada 1877 r. zmarł "żydowskiej religii" kupiec Hermann Isaac Cohn urodzony w Krotoszynie, syn Michaela Heimanna Cohna i jego żony Minny z d. Weiner. Był on mężem Fredericki z d. Levy. Ojciec naszego bohatera urodził się 27 listopada 1847 r. Być może jego rodzice mieszkali lub pracowali przez pewien czas w Alzacji. Można znaleźć też akt ślubu, z którego wynika, że Herman i Fredericke wzięli go w 1874 r., co już stawia wiek naszego bohatera pod kolejnym znakiem zapytania (niegdyś urodzenie dziecka nieślubnego było bardzo kontrowersyjne). I co ciekawe, Fredericke, czyli Fryderyka występuje w akcie ślubu jako Johanna, czyli Joanna. Jedynie rodzice Hermanna potwierdzają, że jest to sama osoba. Jaki wniosek z tych domniemań historycznych? Jedno, że życie naszego bohatera od początku było skazane na tajemnice!

Wcześniaki z szansą na życie

Ważne jest jednak nie to skąd pochodził, ale jakim był człowiekiem. Studiował on medycynę w Berlinie, w Lipsku i w Paryżu. W stolicy Francji pobierał nauki pod kierunkiem Pierre'a Budina, jednego z profesorów neonatologii. W 1896 r. Cohn, a już właściwie Couney został wysłany przez profesora by zaprezentować inkubator. Dziś znane nam urządzenie wtedy było novum medicamentum. Jak wyjaśnić ideę inkubatora? Wynalazca miał pewien pomysł. Demonstrował go w praktyce pożyczając dzieci, niechciane i porzucone z miejscowego szpitala. Wziął szóstkę z nich. Brał udział w wielu pokazach, np. z okazji diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii (1897), światowych targach w Omaha (1898), czy Wystawie Światowej w Paryżu (1900). Na początku XX w. osiedlił się na Coney Island w USA. Była to stolica regionalnej rozrywki. Couney połączył medycynę z finansowaniem jej poprzez pokazy. "All the World Loves a baby". Tak głosiło hasło pokazu naszego bohatera, gdzie za 25 centów można było zobaczyć dzieci z inkubatorów. Najmłodsze dzieci spisane na straty, niechciane, z najbiedniejszych rodzin trafiały do Couneya. Były ubierane w beciki z kokardkami, by wzbudzić zachwyt. Było to może niemoralne, jednak środki szły na utrzymanie wcześniaków. Jeden bilet, czyli 25 centów był kroplą w morzu, ponieważ dzienne utrzymanie noworodka kosztowało 15 dolarów, co moglibyśmy przeliczyć na dzisiejsze ok. 1,9 tys. zł. Szybko okazało się, że kropelek w morzu było więcej, a Couney mógł nie tylko utrzymać podopiecznych, ale i również personel pielęgniarski i dwóch lekarzy. Inkubatory były wykonane ze stali i szkła, miały 1,5 metra wysokości, ogrzewały dziecko do temperatury ludzkiego ciała, a także przetwarzały nowe powietrze i to wydychane.

Szewc w dziurawych butach?

Martin A. Couney szybko założył własną rodzinę. W 1903 r. poślubił własną pielęgniarkę Annabelle Maye (zmarła w 1936 r.), a w 1907 r. na świat, czyli kilka lat po opatentowaniu swojego pomysłu, na świat przyszła jego córka Hildegarda. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Hilda urodziła się w 34. tygodniu ciąży i ważyła 1,4 kg. Przeżyła tylko dzięki wynalazkowi swojego ojca. Wszystko zakończyło się więc szczęśliwie, a córka gdy dorosła pomagała ojcu w jego idei. Po pożarze Coney Island w 1911 r. opinia dr. Couneya ucierpiała, mimo, że udało się uratować wszystkie noworodki. Jego reputację poprawiła współpraca z dr. Julianem Hessem, którego poznał w 1914 r. Co gorsza, Couney spotkał się z krytyką ruchu eugenicznego, który szerzył domniemania, że dzieci Couneya przekażą deformacje i wady kolejnym pokoleniom. Mimo krytycyzmu nasz bohater kontynuował swoje badania i działalność. W 1933 r. razem z doktorem Hessem zorganizował zjazd na Światowych Targach w Chicago. w którym wzięło udział 41 z 58 pierwszych dzieci, które udało mu się uratować.

Dziedzictwo medyczne Couneya

Couney prowadził swoją działalność do 1943 r., kiedy to w Cornell New York Hospital powstał pierwszy oddział dla wcześniaków w Nowym Jorku. Martin A. Couney zmarł 1 marca 1950 r. i spoczął obok swojej żony na cmentarzu Cypress Hills na Brooklinie. Niestety nigdy nie znaleziono dokumentacji z jego badań, ale szacuje się, że uratował od 6,5 tys. do 8 tys. wcześniaków! Stanowiło to 85 proc. powierzonych mu dzieci. Praktyki Couneya były zbyt nowatorskie jak na owe czasy. Gdy zmarł, lekarz William Silvermann (1917-2004) przeczytał jego nekrolog i przypomniał sobie o jego wystawie w 1933 r. W 1979 r. opublikował artykuł naukowy na jego temat. A trzeba zauważyć, że za życia Martin Couney doczekał się jednego tekstu za życia, konkretnie tzw. "króciaka" w "American Medical Association" 9 listopada 1943 r. Pojawiły się też informacje, że nie ukończył on wcale medycyny, a powoływał się na praktyki u sławnego Pierre-Constanta Budina, lecz ważne co uczynił. Jak mawiał Seneka Młodszy: „Dum inter homines sumus, colamus humanitatem”, czyli „Póki jesteśmy wśród ludzi, bądźmy ludzcy”. Teraz, gdy inkubatory są jednym z podstawowych narzędzi pracy w rękach współczesnych pediatrów warto przypomnieć sobie o ojcu tego wynalazku, i choć nie wiadomo, czy urodził się on w Krotoszynie, to był z nim w jakiś sposób związany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy krotoszynianin uratował ponad 6,5 tys. wcześniaków? - Krotoszyn Nasze Miasto

Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto