Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Astra Krotoszyn - LKS Gołuchów 2:2 (0:2)

Paweł Krawulski
W niedzielę trybuny stadionu miejskiego przy ul. Sportowej znów zapełniły się nielicznymi, ale niezwykle wiernymi kibicami miejscowego klubu. Chcieli po raz kolejny obejrzeć walczących o każdą piłkę zadziornych chłopców Kałuży. O mały włos nie spotkał ich srogi zawód. Gra Asterki długimi momentami wywoływała na ich twarzaqch uśmiech politowania i bezradnej wściekłości. Ostatecznie niebiesko-biali zremisowali 2:2. Tym samym zakończyli piękną serię wygranych na własnym boisku. Niezdobytą w tym sezonie twierdzę zdobył team LKS Gołuchów. Ten ubiegłoroczny spadkowicz z IV postawił trudne, zwłaszcza w I połowie warunki do gry. Do tego prezentował nieczęsto spotykaną na tym etapie rozgrywek skuteczność.

Mecz rozpoczął się od badania rywali. W 2 min. krotoszyński portero Patryk Wojtkowiak zapobiegł groźnej sytuacji, łapiąc piłkę w swoim polu karnym, po nieszablonowym zagraniu jednego z graczy ofensywnych gości. Zaledwie 3 min. później stadion eksplodował. Wszędobylski Łukasz Budziak zagrał do Adama Staszewskiego, a ten skierował piłkę do bramki. Niestety ,,Bambi” znajdował się na pozycji spalonej i gol nie został zaliczony. Szkoleniowiec gości Damian Baras zareagował od razu, nakazując swoim graczom korekty ustawienia. Przyjezdny team zaczął rozgrywać akcję bliżej pola karnego Asterki. W efekcie w protokole sędziowskim znalazł się Przemysław Skibiszewski, który strzelił jednak wysoko ponad bramką. Nic nie zapowiadało katastrofy. Przeciwnie panował żarty i dobry nastrój. Prym wiódł niezawodny w takich sytuacjach Rafał Humbla, jeden z trenerów młodzieżowych Asterki. Opowiadał on o ostatnim zwycięskim meczu swojego zespołu znakomitemu gronu słuchaczy, którzy tworzyli Mieczysław Dylak oraz członek zarządu Tomasz Marciniak. Nadeszła feralna 12 min. Dominik Marcinkowski urwał się naszym obrońcom prawą stroną zacentrował w pole karne. Zamykającemu z lewej strony Michałowi Lalukowi, który wbiegł w pole bramkowe Wojtkowiaka nie pozostało nic innego jak silnie strzelić w górny róg bramki krotoszynian. Poderwać zespół chciał Michała Janoś, jednak jego dośrodkowania z rzutów rożnych trafiały zawsze na głowy rosłych obrońców z Gołuchowa. Także strzał tego zawodnika w 16 min. minął bramkę Tomasza Szymkowiaka o ładnych parę metrów. Również zagrania Budziaka nie dochodziły do adresatów. Wywoływało to okrzyki wściekłości wśród sympatyków. Klubu założonego w 1929r. Astrę do lepszej gry, próbowali zachęcić swoim śpiewem Fanatyczni Fani. Na niewiele się to zdało. W 24 min. znów przed szansą podwyższenia rezultatu stanęli przyjezdni. Wykonywali on rzut wolny ok. 30 m od bramki Wojtkowiaka. Wykonali je niestandardowo. Nastąpiło krótkie podanie Mateusza Szkudlarskiego, który momentalnie uderzył futbolówkę. Poszybowało ona w kierunku bramki Wojtkowiaka. Na szczęście piłka nie otrzymała rotacji i znalazła się w rękawicach młodego portero, który pilnował środek swojej świątyni. Astra przejęła inicjatywę. Co z tego jak piłkarze popełniali szkolne błędy. Mieli problem z opanowaniem futbolówki, zagrywali piłkę mając zbyt wysoko uniesioną nogę, jak Paweł Gąszczak w 29 min i zamiast kończyć akcję strzałem, sędzia przerywał grę. W 32 min. piłka znów wylądowała w bramce gości. Janoś będąc w pełnym biegu strzelił w kierunku bramki. Tor piłki zmienił Mateusz Marciniak. Piłka obijając prawy słupek minęła linię bramkową. Po raz drugi sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Gołuchów postanowił nie czekać na dalszy rozwój wypadków i zaatakować. Artur Brzuśkiewicz, nota bene były piłkarz Astry miał jednak tego dnia rozregulowany celownik. Pokonać bramkarza chciał za to Janoś. Jego uderzenie obronił bramkarz, a dobitkę Szymona Polowczyka zablokowali obrońcy gości. Nonszalancka gra naszego zespołu mogła jednak przynieść powodzenie w 38 min. gry. Szykował się kontra, którą przeprowadzić chciał Polowczyk. Niestety jego dynamiczny rajd, zakończył faulem Łukasz Nogaj. Otrzymał za to celowe zagranie, przerwanie korzystnej akcji przeciwnika żółtą kartkę. Nie był to koniec nieszczęść niebiesko-białych. Te jak naucza przysłowie chodzą parami i tak też było w tym spotkaniu. W 40 min. gry zakotłowało się w polu karnym naszego zespołu. Nasi zawodnicy wyraźnie nie radzili sobie z jej wybiciem. W efekcie trafiła ona przypadkowo w rękę Daniela Olejnika lub Budziaka. Do końca meczu trwały zresztą o to spory. Sędzia Krzysztof Orszulak podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Laluk i pomimo próby dekoncentracji przez krotoszyńskich kibiców strzelił drugą bramkę w tym meczu. Futbolówka znalazła się w prawym rogu, a Wojtkowiak bronił lewego słupka. Tak skończyła się pierwsza płowa. Zawodnicy musieli usłyszeć w przerwie kilka gorzkich słów ze strony trenera. Zupełnie inaczej zmobilizowani wyszli na II połowę spotkania. Janoś z Polowczykiem co rusz nękali obronę gości. Niestety brakowało ostatniego podania lub strzały tego drugiego blokowali obrońcy gości. Co więcej po godzinie gry Laluk mógł po raz 3 trzeci uciszyć stadion. Skończyło się na strachu. Jego strzał przeszedł obok bramki. Również bomba Brzuśkiewicza wylądowała ponad poprzeczką Wojtkowiaka. Widząc to Marciniak postanowił wziąć na siebie ciężar gry. Rozgrywał futbolówkę. Próbował on szybkimi podaniami uruchomić Polowczyka. Niestety ten nie potrafił zmieścić się w boisku. Swoją sportową złość próbował wyładować Budziak. Niestety jego zagranie w 70 min. zostało potraktowane jako nierozważny atak w nogi przeciwnika i został ukarany słusznie żółtym kartonikiem. Nie zdeprymowało to naszych zawodników. Minutę później przeprowadzili bramkową akcję. Mający piłkę tuż przed polem karnym Adrian Sójka, zdecydował się na strzał. Piłka bardzo wolno toczyła się w kierunku bramki Szymkowiaka. Na to tylko czekał Staszewski, który minął obrońcę i strzelił w prawy róg bramkarza. Od tej sytuacji nasi nabrali wiatru w żagle. Co rusz pod bramką Gołuchowa kotłowało się . Sprawcami tego byli: świetnie rozumiejący się w tej części gry duet Jakub Jędrzejak z Marciniakiem i finalizujący akcję Polowczyk. W 75 min. strzał Staszewskiego obronił porterogości. Nasi przeważali. Na pewno wpływ na miał głośny doping kibiców z ul. Sportowej, którzy wciąż wierzyli w zespół. Polowczyk wypatrzył Staszewskiego, jednak jego dośrodkowanie okazało się ciut za mocne. W 86 min. gry stadion eksplodował z radości. Lewą flanką pobiegł Janoś, który dośrodkował piłkę na głowę Staszewskiego. Napastnik nie zmarnował tego prezentu, ubiegł golkipera gości i umieścił piłkę w bramce. Pozostawały 4 min.+ dodatkowy czas gry na strzelenie zwycięskiej bramki. Niestety Astrerka nie potrafiła przeprowadzić zwycięskiej akcji. Na boisku panował chaos. W 94, ostatniej min. spotkania w protokole sędziowskim zapisał się po raz kolejny Staszewski. Otrzymał żółty kartonik za kontestowanie decyzji rozjemcy tego spotkania. Jego wybuch gniewu zaliczony został jako niesportowe zachowanie. Gołuchów miał piłkę meczową. Nie potrafił jednak zarządzony rzut wolny zakończyć celnym strzałem. Mecz zakończył się wynikiem remisowym 2:2. Obserwując spotkanie można przyjąć, że rezultat ten nie krzywdzi żadnego z teamów.
Skład Astry: Wojtkowiak-Sójka, Olejnik (55’ Gąszczak), Jędrzejak, Budziak, Polowczyk (82’ Adamski), Nowak (55’ Ciesielski), Marciniak, Janoś, Cubal, Staszewski.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto