Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Apogeum twórczości „wybuchło” podczas przerwy covidowej” [FOTO]

Adrian Femiak
Adrian Femiak
arch. prywatne Błażej Danielewicz
Ma 31 lat, pochodzi ze Szczurawic i od 7 lat plecie co leci. Z wykształcenia jest ratownikiem medycznym, ale zawodowo spełnia się jako inżynier jakości, w jednej z podostrowskich firm. Możecie go znać ze szklanego ekranu bądź youtuba. Kim jest i czym pasjonuje się Błażej Danielewicz z Ostrowa Wlkp.?

Pamiętam, że z nitką „tańczyła” igła, a tu proszę, trafił się też facet. W jaki sposób w Twoim życiu pojawiła się sztuka rękodzieła zwana String Artem?
Ta historia związana jest z miłością. Miałem dziewczynę a wówczas były Walentynki. Wiedziała, że siedzę w rękodziele, a że od zawsze miałem zmysł do rzeczy manualnych pomyślałem sobie, że warto byłoby ten talent wykorzystać i ją zaskoczyć. Stwierdziłem więc, że poszukam czegoś nowego w internecie i tam znalazłem właśnie String Art, czyli technikę nici.

Jak przeżyłeś pierwsze koty za płoty z rękodziełem?
Pierwszy obraz w String Arcie nie przyszedł łatwo. Oczywiście gwoździki potrafiłem wbijać, bo jeszcze jako nastolatek pracowałem jako stolarz, a ta umiejętność jest bardzo ważna, bo one muszą się znajdować w odpowiednim miejscu, by później móc je opleść nićmi.

Niech zgadnę, pierwsze dzieło, skoro dla ukochanej, to czerwone róże albo serce?
Pudło. Napis „love”. Natomiast w tegoroczne Walentynki przypadała 7. rocznica mej miłości ze String Artem. Dodatkowo ta historia ma happy end, bowiem kobieta, dla której wykonywany był ten pierwszy obraz, ostatecznie została moją żoną i teraz wspólnie wychowujemy córeczkę, a ten obraz wisi w naszym salonie.

Jak długo trwało przyswajanie sobie tej sztuki, by ze spokojem móc ją pokazać światu?
Pięć lat. Wiadomo, że na początku człowiek czuje się taki zakompleksiony i nieśmiało pokazuje swoje prace ujawniając swoją twarzy, tylko gdzieś ukradkiem np. na facebooku. Takie oswajanie się szło dość opornie. Pewnie dlatego też przez pierwszych 5 lat stworzyłem tylko 10 obrazów. Za to zajmowałem się też innymi rzeczami np. serowarstwem, którym zainspirowałem się na jednym z wesel.

I co się stało, że porzuciłeś ten kulinarny fach?
Warunki domowe nie pozwalały na uruchomienie większej produkcji, a zamówień było coraz więcej.

Taki artystyczny „człowiek orkiestra” z Ciebie.
Wychowywałem się z czwórką rodzeństwa i rodzice mieli nie lada kłopot, by dla takiej grupki znaleźć zajęcie. Wymyślali więc wiele kreatywnych rzeczy. Poza tym mieszkałem w miejscowości, gdzie funkcjonowała spółdzielnia rolnicza, więc człowiek był wychowany w kulcie pracy. Zawsze był więc czas, by coś z ojcem pomajsterkować, a przy mamie dokształcić się w szyciu.

Kiedy tak z kopyta ruszyłeś z obrazami w String Arcie?
Apogeum twórczości „wybuchło” podczas przerwy covidowej w moim zakładzie pracy. Wcześniej kupiłem sobie niezbędny sprzęt i tworzyłem na zamówienie, bo na początku jest to naprawdę żmudna robota. Wiadomo, praktyka czyni mistrza, ale początki są naprawdę niezłą katorgą.

Policzyłeś ile wykonałeś już obrazów?
Ponad 200, z czego 95% w ostatnich dwóch latach. Oczywiście jedne były mniej, inne bardziej skomplikowane, jak choćby ten największy w Polsce 110 x 150 cm, przedstawiający mapę świata. Ten projekt tworzyłem pół roku. Natomiast w tym roku zostanie on ”przebity” koncepcją 100 x 200 cm.

Da się stwierdzić ile wykorzystałeś metrów nici do wykonania swoich dzieł?
Na pewno są to dziesiątki tysięcy kilometrów, bo jeden duży obraz, to co najmniej kilka, kilkanaście kilometrów nici.

Na czym de facto polega technika tworzenia portretów String Art? Bo dla przysłowiowego Kowalskiego, to wygląda jak zwykłe naciąganie nici na gwoździki?
Sama technika dzieli się na wiele etapów. Zaczynając tworzyć portrety, właściwie miałem już te etapy za sobą. Nauka tego wszystkiego zajęła mi dobrych kilkanaście miesięcy i nie ma co ukrywać, pierwsze obrazy były fatalne. Punktem wyjścia do wykonania obrazu jest bardzo dobre zdjęcie. Niezbędna jest także jego obróbka cyfrowa, a dopiero później można zabrać się za plecenie. Krzyżowanie nici powoduje zacienianie poszczególnych stref. Obraz stworzony jest z gwoździków wbitych dookoła a później jest to już czysty akt manualny z nitką. Wyplatanie takiego obrazu trwa nawet do kilkunastu godzin a sam obraz składa się z kilku tysięcy warstw nici nałożonych na siebie.

Te nici się czymś charakteryzują czy do wykonania takiego obrazu można użyć zwykłej nici lub włóczki?
To wyjątkowa nić, bowiem jest niemal tak cienka jak ludzki włos i bardzo wytrzymała. Dzięki temu na obrazach można tworzyć cienie, bo gdyby użyło się zwykłych nici do szycia, to wyszedłby jeden wielki ciemny obraz. Ta nić powoduje także wrażenie trójwymiarowości, bo patrząc na obraz, dopiero oddalając się od niego, dostrzega się to, co na nim jest ukazane. Jeden gram tej nici, to długość około 250 metrów.

Pewnie nie łatwo jest przyswoić początkującemu te wszystkie meandry tworzenia w String Arcie?
Ludzie bardzo często zniechęcają się już na samym początku przy wbijaniu gwoździ. Wydaje się to prozaicznie prostą rzeczą, ale kiedy zaczyna się je wbijać, a deska jest twarda, do tego każdy gwoździk idzie we własną stronę, to u mało cierpliwych osób, narasta frustracja i zniechęcenie. Dlatego dodaję na youtube filmiki pokazujące jak to zrobić, unikając tych błędów, które ja popełniałem. Pomagam też rozpocząć swoją przygodę ze sztuką nici oferując zestawy DIY na start, dzięki którym można stworzyć samemu wyjątkowy obraz i przy okazji zobaczyć czy ta technika może stać się dla kogoś odskocznią.

Jednak to nie dzięki youtubowi, a telewizji stałeś się popularny i rozpoznawalny.
Tak wyszło. Pierwsza była wizyta w programie „Dzień Dobry TVN” i było to dla mnie ogromne wyróżnienie. Wprawdzie byliśmy w programie umówieni na stworzenie loga stacji, ale generalnie przez cały program pozwolono mi zaistnieć, bo byłem pierwszym gościem, a później były najazdy kamerą, pokazujące jak tworzę to logo. Oczywiście na koniec była prezentacja „dzieła”.

Później była przygoda z „Mam talent”.
Dostałem zaproszenie do wzięcia udziału w castingu. Początkowo w ogóle nie brałem pod uwagę startu w programie, bo nie miałem pomysłu jak w ciekawy sposób zaprezentować powstawanie takiego obrazu, aby był efekt „wow”. Dopiero po tygodniu im odpisałem, że wezmę udział. W pierwszym etapie należało nagrać filmik wideo. Kiedy przez to przebrnąłem i wiedziałem, że stanę przed jury wpadłem na pomysł, ażeby przedstawić obraz Agnieszki Chylińskiej w wyjątkowy sposób, który nigdy wcześniej nikt nie przedstawiał. Zamiast gwoździ były otwory, przez które kilka dobrych dni, przewlekałem nici. Cały efekt poległ na tym, że dopiero po naciągnięciu nici, ukazywał się obraz. Efekt był taki, że otrzymałem trzy „tak”. Odpadłem na kolejnym etapie, a więc przed odcinkami na żywo. Natomiast cała przygoda z telewizją miała miejsce w 2021r.

Swego czasu jedną z edycji Mam Talent wygrała kobieta, która przy pomocy piasku prezentowała swoiste przedstawienie. Dziś króluje w reklamie jednego z producentów mąki, więc dzięki talent show upiekła sobie całkiem niezły życiowy „chleb”. Przemknęła Ci przez głowę myśl, że być może dzięki nitkom i gwoździkom również Tobie uda się zaistnieć w show-biznesie?
Myśli to przede wszystkim były takie, że jeżeli jury będzie na „nie”, to żeby było ono łagodne. Idąc do takiego programu, robiąc nawet osobliwe rzeczy, można wiele zyskać, ale jeszcze więcej stracić. Podczas takiego występu zawsze ma się chyba z tyłu głowy to, aby przypadkiem nie stać się bohaterem późniejszych migawek z nieudanych występów, gdzie pół Polski drze łacha z tego.

Najcenniejszy obraz to zapewne ten pierwszy, dedykowany małżonce, a który był najtrudniejszy do wykonania?
Na pewno ten przedstawiający mapę świata. Trudne były też pierwsze obrazy, jak choćby ten przedstawiający mapę świata w wielkości 40x60 cm. Przy nim popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy jakie się dało. Plotłem go cały tydzień a do tego pamiętam była fatalna pogoda. Miałem wtedy nawet taki kryzys, że byłem gotów rzucić te nici i do nich już nigdy nie wracać. Ostatecznie wygrała chęć spróbowania jeszcze innych obrazów, które chodziły mi po głowie.

Wiążesz w jakiś sposób swoją przyszłość ze String Artem?
Cały czas pracuję nad tym, aby String Art stał się także moim sposobem na życie. Taki styl życia, gdzie człowiek tworzy i może z tego wyżyć, jest bardzo satysfakcjonujące. Z jednej strony chciałbym rozwinąć ten swój mały biznes, by tworzyć prace na zamówienie, a z drugiej pomagać ludziom w rozwijaniu pasji rękodzielniczej publikując choćby treści w internecie i służyć radą.

Masz w głowie projekt, który chciałbyś zrealizować, a na który do tej pory nie było albo czasu albo brakowało weny twórczej?
Są dwa takie, które od dłuższego czasu chodzą mi po głowie. Pierwszy to stworzenie czegoś w rodzaju muralu na fasadzie budynku, gdzie wbite byłyby kotwy, pomiędzy które trafiałby sznurek ledowy, ażeby można było to podświetlić. Coś na zasadzie obrazu geometrycznego, który robię w małej skali. Natomiast drugim przedsięwzięciem które mi się marzy, to zrobienie portretu w naprawdę dużej skali np. o średnicy dwóch metrów i byłby eksponowany w jakimś miejscu pamięci czy muzeum i był upamiętnieniem jakiegoś ważnego wydarzenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ostrow.naszemiasto.pl Nasze Miasto