Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Albin Batycki na paraolimpiadzie w Londynie

Radosław Patroniak
Archiwum
Koźminianin Albin Batycki jest jednym z reprezentantów Polski na paraolimpiadzie w Londynie. To trzeci jego występ podczas igrzysk dla niepełnosprawnych

Albin Batycki na brak zajęć nie narzeka. Jest prezesem Integracyjnego Klubu Sportowego Spartakus i radnym powiatu krotoszyńskiego. Od 30 lat porusza się na wózku (ma uszkodzony rdzeń kręgowy), a od 17 gra w tenisa i to na takim poziomie, że reprezentuje Polskę na paraolimpiadzie.

- Czy czegoś w życiu żałuję? Chyba tylko tego, że zacząłem tak późno grać. W świat tenisa wkroczyłem dopiero w wieku 31 lat. Teraz muszę walczyć z zawodnikami o 20 lat młodszymi, w dodatku również z takimi, którzy nie posługują się wózkiem. Tego, co zobaczyłem nikt mi jednak nie odbierze. Byłem w Australii, Nowej Zelandii, RPA, Brazylii, Kanadzie. Zwiedziłem kawał świata. Gdyby nie moja pasja nie zostałbym też wyróżniony ogólnopolskim tytułem "Człowiek bez barier" - tłumaczył nam jeden z czterech reprezentantów Polski na zawodach paraolimpijskich w tenisie.

Batycki w koszulce z orzełkiem występował już w Atenach (2004) i Pekinie (2008).

- W Pekinie przeszedłem jedną rundę i trafiłem na turniejową "piątkę", w Atenach od razu musiałem grać z "czwórką" i cieszyłem się tylko z tego, że nasz mecz zaplanowano na korcie centralnym. Teraz moim celem będzie dojście do III rundy. Dużo będzie zależeć od losowania, ale obiecuję, że tanio skóry nie sprzedam - opowiadał przed wyjazdem do Londynu.

Jego przygoda z białym sportem zaczęła się od wyjazdu na obóz rehabilitacyjny w okolice Leszna. - Ktoś powiedział, że pojedziemy grać w tenisa. Myślałem, że chodzi o tenisa stołowego. A tymczasem wyszedłem przed ośrodek i patrzę, a koledzy wkładają do samochodu rakiety tenisowe. Nie było odwrotu. Wtedy tenis na wózkach dopiero raczkował. Rok później, w 1997 r. przyjechałem na swoje pierwsze zawody do Sierosławia koło Poznania. Zająłem trzecie miejsce i muszę przyznać, że był to dla mnie kolejny zastrzyk motywacji do uprawiania tego sportu - wspominał Batycki.

Jego droga do Londynu nie była usłana różami. - U nas o wszystkim decyduje ranking. Na koniec maja musiałem się znaleźć wśród najlepszych 48 zawodników. Teraz jestem 59. w rankingu światowym, ale wiadomo, że kwalifikacji olimpijskiej nikt mi już nie odbierze. Droga do Londynu kosztowała wiele wysiłku. Wiosną miałem pięć startów. Najpierw pojechałem, dzięki wsparciu Fundacji Aviva, na cykl turniejów do USA. Nie miałem szczęścia w losowaniu i za każdym razem trafiałem w I rundzie na graczy rozstawionych z nr 1 lub 2. Punktów musiałem więc szukać w następnych turniejach - w Moskwie i Sankt Petersburgu. Oba wygrałem i awansowałem w rankingu. Paszport olimpijski miałem w tym momencie w kieszeni - podkreślił nasz paraolimpijczyk.

O specyfice gry na wózkach Batycki mógłby opowiadać godzinami. - Technika jest podobna do tego, co robi Agnieszka Radwańska. Sposób poruszania po korcie jest jednak zupełnie inny. Różnica polega też na technice uderzeń. Złe ustawienie do piłki na wózku niweczy całe zagranie. Dlatego tak dużo czasu trzeba poświęcić na "jeżdżenie po korcie" - przekonywał Batycki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto