Aż nie chce się wierzyć, że ktoś może być gotowy na separację lub rozwód tylko po to, by zdobyć miejsce w przedszkolu dla swojego dziecka. Do takich drastycznych kroków posuwają się jednak ci, dla których brak przedszkola oznacza utratę pracy i utrzymania dla rodziny. Bo samotne matki podczas rekrutacji mają pierwszeństwo przed pracującymi rodzicami.
- Tak zrobiła moja znajoma. Nie chcę jej tu oceniać, bo nie wiem, jak sama zachowałabym się na jej miejscu. Już w zeszłym roku jej dziecko nie dostało się do przedszkola. Stwierdziła więc, że drugi raz sobie na to nie pozwoli. Nie ma babci, która zajęłaby się wnukiem, opiekunka kosztuje zbyt dużo, a zrezygnować z pracy nie może i nie chce - mówi nam 40-letnia Alicja.
Dlaczego sytuacja jest aż tak zła, dlaczego brakuje aż tylu miejsc? Przed trzema - czterema laty urodziło się całkiem sporo dzieci. To po pierwsze. Coraz więcej rodziców chciałoby, żeby ich pociechy możliwie najwcześniej miały kontakt z rówieśnikami, by mogły się lepiej rozwijać. To po drugie. W przedszkolach zostają sześciolatki urodzone w drugiej połowie roku. To po trzecie. Chętnych jest więc wielu, a miejsc nie przybywa. Rekrutacja nie jest więc sprawą łatwa, zwłaszcza, że zmieniły się w tym roku jej zasady. Do niedawna przedszkola same (w porozumieniu z organem prowadzącym czyli gminą) ustalały kryteria naboru, teraz wszystko zostało zawarte w ustawie, której każda komisja rekrutacyjna ściśle musiała się trzymać.
Oczywiście w pierwszej kolejności miejsca na nowy rok szkolny przyznano tym dzieciom, które już chodzą do przedszkola i których rodzice złożyli stosowną deklarację. Po podliczeniu nabór ogłaszano jedynie na wole miejsca, których zostawało już niewiele (20-50). Wolne miejsca zapełniły głównie pięciolatki i wspomniane już dzieci sześcioletnie. W dalszej kolejności przyjmowano dzieci z orzeczeniami z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej (niepełnosprawne, ze wskazaniem wczesnego wspomagania), dzieci wychowywane przez niepełnosprawnego rodzica, dzieci z rodzin wielodzietnych, wychowywane przez rodzica samotnego lub z rodzin zastępczych. Dopiero dalsze kryterium mówi o obojgu pracujących rodzicach.
- Rekrutacja nie została jeszcze zakończona. Spływają informacje z poszczególnych przedszkoli, dowiadujemy się, ilu dzieci nie przyjęto i ilu rodziców zdecydowało się na odwołania - mówi Małgorzata Mielcarek, szefowa wydziału oświaty w krotoszyńskim urzędzie.
My już wiemy - miejsc zabrakło dla 250 dzieci. Najwięcej, bo aż 90 wniosków, odrzucono w Przedszkolu nr 6 Kubuś. Tam dostały się w zasadzie tylko pięciolatki i dzieci z orzeczeniami.
- Mówimy rodzicom, by szukali miejsc w przedszkolach prywatnych - dodaje pani naczelnik.
Ale w tych placówkach też nie ma już miejsc. W Smerfusiu znalazłoby się coś jedynie w grupie popołudniowej, osobom mieszkającym na wsi Kołłątajek proponuje miejsca w nowo otwieranym oddziale w Kobiernie.
Gdy spłyną wszystkie odwołania, sprawą zajmie się burmistrz. Nadziei na nowy oddział w którymkolwiek przedszkolu gminnym rodzice raczej nie powinni jednak sobie robić.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?