Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatnia droga Zenona Świderskiego [ZDJĘCIA I FILM]

Łukasz Cichy
W sobotę, 1 kwietnia w kościele p.w. Matki Bożej przy Żłóbku w Kobylinie odbyła się msza pogrzebowa śp. Zenona Świderskiego. Następnie odprowadzono zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku. Zobaczcie zdjęcia i film.

Zenon Świderski z Kobylina miał 94 lata i był regionalistą, społecznikiem i znanym mieszkańcem miasta. Był jednym z inicjatorów powstania muzeum oraz Kobylińskiego Towarzystwa Kulturalnego. Publikował teksty historyczne w Zeszytach Historycznych Kobylińskiego Towarzystwa Kulturalnego oraz w „Krotoszyn i okolice” wydawane przez Towarzystwo Miłośników i Badaczy Ziemi Krotoszyńskiej. Z wykształcenia był ekonomistą. Pracował jako księgowy.
W 1939 r. został powołany do 60 Pułku Piechoty Wielkopolskiej w Ostrowie Wielkopolskim.
Do wojska zgłosił się w Koninie. Nie został jednak przyjęty. W czasie II wojny światowej został aresztowany przez Niemców.
Działał również w konspiracji. Był zastępowym zastępu Ogniwo. Zajmował się kolportażem wiadomości, które początkowo otrzymywał od mjr. Franciszka Jaskulskiego „Zagończyka”.

W 1951 r. był jednym z 21 osób, które założyły Koło Łowieckie nr 27 „Bażant” w Kobylinie. Wówczas został sekretarzem zarządu tej grupy. Był też członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej.

W ciągu życia został odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Odznaczeniem za zasługi dla województwa wielkopolskiego, Krzyżem Armii Krajowej, Złotym Znakiem Związku Ochotniczych Straży Pożarnych, Medalem „Za udział w wojnie obronnej 1939”, Medalem "Semper Vigilant" (Wiecznie czuwający), Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Niezłomnych oraz Krzyżem „Za Zasługi dla Związku Harcerstwa Polskiego”.

W 2009 r. stał się bohaterem artykułu poświęconego losom II wojny światowej, który został opublikowany w jednym z naszych dzienników. Prezentujemy fragment tego tekstu.

- Nie pamiętam też, by działała u nas piąta kolumna. Dywersji nie było. Dobrzy sąsiedzi zmienili się zupełnie, kiedy Niemcy na dobre zajęli okolice. Jednak dobrzy sąsiedzi zmienili się zupełnie, kiedy Niemcy na dobre zajęli okolice. Pewnego dnia Świderski został zaciągnięty na posterunek policji. Tam znajomy Niemiec powiedział, że Polak go obraża. Mimo że nic takiego nie miało miejsca, wyrok był okrutny: dwadzieścia pięć batów. - Niemcy używali giętkiego drutu, owiniętego skórą - opowiada Świderski. - Na posterunku był mój dobry kolega, Niemiec, z którym wiele razy grałem w piłkę nożną. Zdecydowanie odmówił bicia mnie. Ale kara mnie i tak nie ominęła. Od razu - na ochotnika - zgłosił się drugi Niemiec. Co ciekawe, też znajomy z podwórka. Krzyknął: ,,Leż, polska świnio", przewrócił mnie i lał batem z całej siły. Ból był nie do zniesienia. Obserwatorem tortur był ten Niemiec, który oskarżył Świderskiego. Zdaniem pana Zenona, chyba nie był w stanie długo przyglądać się makabrycznemu widowisku. W końcu krzyknął ,,Genug!" (dość!). Ale to nie był koniec. Chwilę później innemu Niemcowi nie spodobało się, jak Świderski się pożegnał: - Gdy wychodziłem, powiedziałem ,,auf wiedersehen". Okazało się, że trzeba mówić ,,Gott straf England" (Boże ukarz Anglię) - opowiada o tamtych czasach Świderski. Znowu zaczęli go bić.

W Kobylinie, wraz z policją, szybko pojawiła się nowa władza. I jej rozkazy. Mieszkańców wyrzucano z domów i kazano gnieździć się w zawilgoconych klitkach. Niektórych wsadzano do bydlęcych wagonów i wywożono w nieznanym kierunku, a potem w okolicach Lublina wyrzucano w szczerym polu i kazano im "iść, gdzie chcą". Ale nie mieli prawa wrócić do domu - pod groźbą śmierci. Jak wspominają mieszkańcy, wywieziono stamtąd także około stu Żydów. Naziści wsadzili ich na wozy drabiniaste i zawieźli w stronę Krotoszyna. Żaden nie wrócił i nigdy później nie dał znaku życia. Kilka tygodni po tym wydarzeniu do Kobylina przyjechał kuzyn jednej z żydowskich rodzin. Co trzecia osoba ma PASOŻYTY! Łatwo to sprawdzić! Po prostu podnieś ramię i... Zwisający brzuch znika nawet w ciągu 4 dni, a boczki nawet w 7. Przed śniadaniem Rozpytywał o swoich krewnych. Już po kilkunastu minutach trafił w ręce okupantów. Hitlerowcy szybko zrównali z ziemią miejscową synagogę. Nie oszczędzili też katolickich obiektów sakralnych i pomnika powstańców wielkopolskich. Kiedy ksiądz Bartosiak zobaczył, co się stało, podszedł do obalonego pomnika jednego ze świętych, uklęknął i pocałował gruz. Nie uszło to uwadze hitlerowców, którzy z karabinami patrolowali okolicę. Był to jeden z powodów, dla których duchowny trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau. Przeżył go i wrócił po wojnie do Polski. Hitlerowcy szybko zrównali z ziemią miejscową synagogę. Tyle szczęścia nie mieli inni mieszkańcy okolicy. Zenon Świderski wspomina, że co jakiś czas zabierano ludzi do nieodległego lasku. Było słychać strzały. Mieszkańcy Kobylina i innych miejscowości dawnego pogranicza starali się nie poddawać terrorowi. - Zorganizowaliśmy się. Nasłuchiwaliśmy wspólnie radia. Wprawdzie Niemcy na to nie pozwalali i kazali oddać wszystkie odbiorniki, ale jeden z moich znajomych zbudował radio, które ukrył w beczce na spirytus. Dzięki niemu wiedzieliśmy, co się dzieje na świecie. Świderski ze znajomymi, po odsłuchaniu relacji radiowych, przepisywał je na kartkach. - Rozdawaliśmy je znajomym. To dodawało otuchy - opowiada. Przyznaje jednak, że kiedy Niemcy w 1940 roku pokonały Francję, załamał się. Mimo to razem z przyjaciółmi starali się konspirować i żyć nadzieją, że wojenny koszmar wkrótce się skończy.

Czytaj więcej:TUTAJ

+++

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto