Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stunter z Krotoszyna

Paweł Kwiatkowski
Z Szymonem Jagodzińskim, krotoszyńskim stunterem o jego zajawce na ostre palenie gumy rozmawia Paweł Kwiatkowski

Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda ze stuntem?
– Przygoda ze stuntem rozpoczęła się parę lat temu. Wtedy pierwszy raz widziałem motocyklistę, który jeździł „na gumie”, czyli wykonywał stójkę na motocyklu niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Bardzo mnie to nakręciło i również chciałem tak umieć. Początki były trudne ponieważ brakowało w okolicy osoby, której mógłbym się poradzić, a do wszystkiego dochodziło się metodą prób i błędów.
Jakim motocyklem jeździsz? Z tego co wiem, to potrzebne są pewne modyfikacje? Zlecasz je komuś, czy wykonujesz „na własną rękę”?
– Obecnie posiadam Hondę CB 500. Tak to prawda, modyfikację są mile widziane, lecz na początku bez wielu z nich można również dobrze się bawić. Modyfikacjami zajmujemy się wraz z moim kolegą Tomkiem, który realizuje moje pomysły odnośnie przeróbek, a także czerpiąc informacje z internetu, ulepsza obecnie znajdujące się części w motocyklu.
Jakie wyposażenie jest niezbędne, żeby w ogóle zacząć myśleć o tej ekstremalnej odmianie jazdy na motocyklu?
– Na pewno należy pomyśleć o klatce na silnik, która ochrania jednostkę napędową, a także ramę przed ewentualnymi uszkodzeniami wynikającymi z przewrócenia się. W dalszym etapie wyposażania naszej maszyny jest założenie stelaża (12’clock) czy round bara (twór z płaskowników bądź rurek służący do przycierania podczas gumowania). Poza tym szersza niż zwykle kierownica, hand break (tylni hamulec w kierownicy) i oczywiście zmiana przełożenia w naszym motocyklu – z tyłu na większą zębatkę, a z przodu na mniejszą. To tyle jeśli chodzi o podstawowe przeróbki motocykla.
Czy stunt to dla Ciebie tylko hobby, dobra zabawa, czy traktujesz to jako sposób na życie, teraz lub w przyszłości.
– Na pewno sprawia mi to ogromną satysfakcję i radość, można to porównać z uczuciem, gdy w dzieciństwie dostawało się nową zabawkę. W polskich realiach, stunt jest sportem niszowym, z którego ciężko jest czerpać korzyści materialne. Robi się to dla zabawy, dla siebie i poznawania nowych ludzi na różnych imprezach związanych z ekstremalną jazdą.
No właśnie, startujesz może w jakichś zawodach, czy póki co podglądasz lepszych od siebie w tej dyscyplinie?
– Miałem okazję wystartować w zawodach, lecz było to dawno temu. Teraz skupiam się na podnoszeniu umiejętności i poznawaniu motocykla oraz jego możliwości, zarazem czerpiąc inspiracje z wielu zagranicznych jak i polskich zawodników, którzy są w ścisłej czołówce.
Jakie cechy charakteru i umiejętności powinna mieć osoba, która ma zamiar zacząć przygodę ze stuntem?
– Wydaje mi się, że trzeba złapać zajawkę na tego typu wyczyny. Nie bać się przewróceń, które zdarzają się dość często na początku. Poza tym najważniejszy jest upór i silna wola w dążeniu do wykonania coraz to nowszych trików. Umiejętności przychodzą z czasem.
Czy krotoszyński stunter z łatwością znajduje miejsca do treningu?
– Jako, że jest to jazda wyczynowa, powinno być to miejsce zamknięte, bez dostępu osób postronnych. Lecz takiego nie ma i jeździmy na miejscowym placu targowym przy czym staramy się nie utrudniać nikomu życia. Nie jest to miejsce idealne, ale nie ma co wybrzydzać.
Jak ma się to wszystko od strony finansowej, droga jest taka przyjemność?
– Na pewno nie należy to do najtańszych pasji z racji tego, że zdarzają się upadki, motocykl ulega wtedy uszkodzeniu i naprawy wymagają często sporego wkładu finansowego z własnej kieszeni. Sponsoring w tego typu dziedzinie jest znikomy.
Co według Ciebie motywuje młodych ludzi do tego, że rozpoczynają swoją przygodę ze stuntem? Czyżby zwykła jazda na motocyklu dostarczała zbyt małe dawki adrenaliny? Jak było w Twoim przypadku?
– Wielu chętnych, zaczynając przygodę ze stuntem, szybko rezygnuje, bo wymaga to wielu poświeceń, dobrej kondycji fizycznej oraz ogromnego samozaparcia – dopiero wtedy stunt zaczyna wciągać na dobre, a co za tym idzie cieszy oko osoby postronnej. To nie jest tak, że zwykła jazda jest nudna, bo również może sprawiać radość, lecz w pewien sposób nie pozwala być autonomiczną jednostką z pasją, a stunt pozwala pokazać swoje prawdziwe oblicze jazdy poprzez jej styl. Osobiście zacząłem jeździć „na kole”, bo denerwowało to moich rodziców. Nawet nie wiem, kiedy zaczęło mi to sprawiać ogromną frajdę i stało się elementem, bez którego nie wyobrażam sobie życia.
Zamierzasz zarażać swoją pasją inne osoby, propagować zajawkę wśród reszty „zwykłych” motocyklistów, czy skupiasz się raczej na sobie i własnych umiejętnościach?
– Bardzo lubię rozmawiać o mojej pasji z innymi ludźmi, staram się zaszczepić w nich chęć do spróbowania swoich sił. Jednak nie jest to łatwe. Może dlatego, że ludziom wydaje się to zbyt ryzykownym przedsięwzięciem.
Dziękuję Ci za wywiad i życzę powodzenia w dalszym realizowaniu się w tej pasji.
– Na koniec pragnę pozdrowić Balona, Tobana, Emilię, Artura, Cegłę oraz moich rodziców Romana i Gosię, którzy są bardzo wyrozumiali. Pozdrawiam też moich kochanych sąsiadów, którzy tolerują moje weekendowe humory.

Stunt (z angielskiego wyczyn kaskaderski) to wyczynowa jazda na motocyklu, często wcześniej udoskonalonym. Jazda polega na wykonywaniu trików, takich jak: 12 o’clock, wheelie, stoppie, BP, burnout, circles i wiele innych. To widowiskowe, sportowe popisy dla publiczności, podczas specjalnie organizowanych pokazów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krotoszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto