Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

24.04.2007 - Uratowały tonące dziecko

Arkadiusz Drygas
Paulina i Natalia wybrały się na wieczorny spacer po baszkowskim parku. Siedziały koło „grzybka", obserwując dwóch chłopców bawiących się nad brzegiem stawu. Po chwili usłyszały wołanie o pomoc.

Paulina i Natalia wybrały się na wieczorny spacer po baszkowskim parku. Siedziały koło „grzybka", obserwując dwóch chłopców bawiących się nad brzegiem stawu. Po chwili usłyszały wołanie o pomoc. Gdyby nie ich natychmiastowa reakcja, jeden z sześciolatków przypłaciłby zabawę życiem!

- Zapytałam, czy ich mamy wiedzą, gdzie oni są i czy pozwalają im przychodzić nad staw. Odpowiedzieli, że tak. Odwróciłam się i dalej rozmawiałam z koleżanką - relacjonuje Natalia Kasprzak. - Po chwili usłyszałyśmy krzyk i wołanie „ratunku!" - dodaje.
Dziewczyny natychmiast pobiegły w kierunku chłopców. Jeden stał na brzegu, a drugi, Piotrek, walczył o życie w stawie, próbując uchwycić się dryfującego konaru.

Noga na ratunek
- Nie mogłam go dosięgnąć rękoma. Toteż złapałam się rosnącego nad brzegiem drzewa, wychyliłam do tyłu i podałam mu... nogę. Mały uchwycił się jej, a ja zaparłam się o drzewo i przyciągnąłem go do brzegu. Paulina pomogła mi go wyciągnąć z wody - opisuje zdarzenie Natalia. - Trząsł się z zimna, był cały siny i bardzo wystraszony. Chciał byśmy go wysuszyły, bo nie chce tak wracać do domu. Drugi uciekł i ze strachu się gdzieś schował.
W tym samym czasie matka Piotrka zorientowała się, że syn nie bawi się z kolegą na placu zabaw, tak jak obiecał.
- Siostra go odebrała, a ja zdarzenia opisałam jego rodzicom. Ci zabrali małego do szpitala na badania. - wyjaśnia Paulina Chudzińska.

Ogrodzić staw?
Licealistki uważają, że do wypadku, by nie doszło, gdyby staw był ogrodzony. Nie jest to bowiem płytka sadzawka. W trakcie rozmowy zrobiliśmy szybki pomiar głębokości stawu, w miejscu, w którym zdarzył się wypadek. Muliste dno zaczynało się na głębokości około 170 cm. Dodając do tego stromy brzeg, jest oczywistym, że gdyby nie ich natychmiastowa reakcja, chłopiec by utonął!
- Do parku przychodzę od kiedy pamiętam. W Domu Pomocy Społecznej pracuje moja mama, znam to miejsce jak własną kieszeń. To nie jest pierwszy przypadek, gdy ktoś wpadł do stawu. Szczególnie w nocy jest tu bardzo niebezpiecznie, bo teren jest nieoświetlony - uważa Natalia.
- Ogrodzenie nie wchodzi w rachubę. Zresztą proszę mi pokazać park, w którym staw jest ogrodzony płotem. Z drugiej strony nie mogę zamknąć parku, bo gdzie ludzie będą chodzili na spacery - twierdzi Dionizy Waszczuk, dyrektor DPS-u. - Zresztą, co to da? Zamknę bramę, to dzieciaki przez płot przejdą. Ponadto powinny, tu przychodzić towarzystwie dorosłych, bo pracownicy DPS-u nie mogą odpowiadać za ich bezpieczeństwo. Szczęściem w nieszczęściu była postawa tych dziewcząt! - dodaje.

Nie wchodzi do wanny!
- Powiedział, że idzie z kolegą na plac zabaw, ja w tym czasie zmywałam naczynia. Zgodziłam się, bo z okna domu widzę plac, więc myślałam, że będę go miała na oku - wspomina Beata Młynarz, matka Piotrka. - W pewnym momencie zauważyłam, że ich tam nie ma. Posłałam córkę na poszukiwania i sama też poszłam do parku. A w tym czasie już się to działo. Wiem, że tylko dzięki tym dziewczynom mam jeszcze syna! - mówi.
Za namową ojca Natalii, policjanta Andrzeja Kasprzaka, pani Beata zgłosiła się z synem do szpitala na badania. Na szczęście chłopcu nic się nie stało. Wody się nie napił, za to najadł się strachu!
- Piotrek nie chce się myć w wannie. Do parku też nie chce iść. Bardzo się wystraszył. Zresztą, przez długi czas też nie mogłam się uspokoić się, bo mam świadomość, że gdyby się coś stało, byłaby to moja wina. Ja dziecka nie upilnowałam - mówi matka.
Trudno powiedzieć, co się wydarzyło obok stawu. Piotrek twierdzi, że kolega go wepchnął, ale jego matka nikogo nie osądza.
- Nikt dorosły tego nie widział, więc nie wiem, jak było naprawdę. Może syn po prostu boi się przyznać, że sam za blisko podszedł i wpadł - uważa pani Beata.

Ku przestrodze
Miejmy nadzieję, że ten wypadek sprowokuje decydentów do przemyślenia bezpieczeństwa najmłodszych w Baszkowie. A Piotruś już na pewno na długo zapamięta, że do wody lepiej się nie zbliżać, bo kolejnym razem może nie być nikogo w pobliżu, kto będzie potrafił go uratować!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 24.04.2007 - Uratowały tonące dziecko - Wielkopolskie Nasze Miasto

Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto